- Przejście nocą przez nowy most w Makoszowach, to jakiś koszmar. Nie dość, że jest tu całkowicie ciemno, to jeszcze trzeba iść poboczem ruchliwej drogi. Przecież to jest niezwykle niebezpieczne - zaalarmowała nas Czytelniczka z Makoszów. Sprawdzamy więc na własnej skórze.
Most w Makoszowach - żadnych latarni i brak chodnika
Na samym moście zbudowano kładki dla pieszych po obu stronach. Przejście nimi, nawet mimo braku oświetlenia nie jest ani trudne, ani niebezpieczne. Problem, i to nie mały, zaczyna się jednak znacznie wcześniej. Do mostu trzeba przecież jakoś się dostać.
Ostatnie latarnie stoją kilkaset metrów przed rzeką. Dalej trzeba już iść po omacku. Jeszcze przez kilkadziesiąt metrów mamy prowizoryczny chodnik, ale szybko zmienia się on w wydeptaną ścieżkę, która schodzi w dół skarpy - do Kłodnicy. A tam przecież nie chcemy iść.
Pozostają nam więc dwie drogi. Pierwsza, po zewnętrznej stronie bariery energochłonnej. Stalowa barierka odgradza nas od samochodów, ale musimy przedzierać się przez wysoką trawę wąską krawędzią skarpy. Przypominam raz jeszcze - w całkowitych ciemnościach. Poza tym, kiedy już dojdziemy do mostu okazuje się, że kładka jest po drugiej stronie wysokiej na ponad pół metra barierki. Raczej trudno sobie wyobrazić osobę starszą czy niepełnosprawną, a nawet matkę z wózkiem, która przeskakuje przez taką właśnie przeszkodę.
To może trzeba było wybrać drogę z drugiej strony barierki? Tutaj trawy nie ma i trudniej o potknięcie, ale pobocze, którym musimy iść jest naprawdę wąskie i raz po raz mijają nas rozpędzone samochody. Tirów rzecz jasna tu nie brakuje. Po krótkim "spacerze" w pełni zgadzamy się z naszą Czytelniczką - koszmar. Tylko kto za niego odpowiada?
83-metrowy most w ciągu ul. Legnickiej został oddany niemal dokładnie rok temu. Zbudowała go i prawie w całości sfinansowała Kompania Węglowa. Koszt inwestycji, to ok. 20 mln zł. Kopalnia podjęła się tego zadania, gdyż stary most został nadwyrężony przez szkody górnicze powstałe w skutek działalności KWK Sośnica-Makoszowy. Nowa przeprawa ma być odporna na takie działanie, a także na podtopienia.
Most został zbudowany i odebrany zgodnie z przyjętym projektem, a ten nie przewidywał montowania na nim oświetlenia czy przedłużenia chodników. Urzędnikom z zabrzańskiego magistratu nie udało się wyegzekwować na inwestorze wprowadzenia takich zmian do projektu i efekty możemy obserwować teraz.
Zostawmy więc to, na co i tak nikt nie ma już wpływu i zastanówmy się lepiej, co można zrobić, aby problem rozwiązać. Nie może być przecież tak, że jedyne wyjście, to czekanie z założonymi rękami na jakiś wypadek. Most, mimo iż zbudowany przez Kompanię Węglową, jest obiektem leżącym w granicach miasta i nadzór nad nim sprawuje Miejski Zarząd Dróg i Infrastruktury Informatycznej.
- Dostrzegamy ten problem i szukamy rozwiązania, ale nie jest ono tak oczywiste. Zbudowanie pełnowymiarowego, mającego 1,5 metra szerokości, chodnika, który prowadziłby do mostu, jest niemożliwe. Jest tu po prostu zbyt wąsko. Szukamy więc innych sposobów - wyjaśnia Adam Kołatek, zastępca dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Infrastruktury Informatycznej w Zabrzu.
Jakie to sposoby? Możliwości jest kilka: węższy chodnik, poszerzenie pobocza.
- Każda z nich wiąże się jednak nie z drobnym remontem, na który moglibyśmy szybko znaleźć środki, ale z większą inwestycją. Konieczne będzie jakieś zabezpieczenie czy poszerzenie skarpy. Żeby zdobyć pieniądze na taką inwestycję, musimy złożyć wniosek inwestycyjny, o którym zdecydują radni - tłumaczy Adam Kołatek. - Mogę zapewnić, że taki wniosek złożymy - dodaje.
Czytajcie więcej o moście: Most w Makoszowach oddany do użytku
![od 7 lat](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.224.1/images/video_restrictions/7.webp)
Rusza Strefa Czystego Transportu w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?