Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piekielnie zdolna Agnieszka Jasińska

Arkadiusz Nauka
Agnieszka Jasińska z Gliwic dotarła do finału programu kulinarnego Polsatu „Hell’s Kitchen”. Dzięki „Piekielnej Kuchni” spełniła swoje marzenia. Teraz pasją do gotowania zaraża innych

Gotowanie cieszy się dziś wielką popularnością. Eksperymenty w kuchni można zobaczyć w wielu programach kulinarnych. Przed telewizorami zasiadają rzesze smakoszy, którzy podpatrują, kibicują, a później sami próbują wyczarować rewelacyjną potrawę, pokazaną na ekranie.

Jednym z takich programów jest emitowany w Polsacie „Hell’s Kitchen”. Spotkaliśmy się z finalistką szóstej edycji - Agnieszką Jasińską, która opowiedziała nam o swoim udziale w telewizyjnym show, a także o swoich planach związanych z gastronomią.

- Udział w „Piekielnej Kuchni” bardzo wiele mi dał. Oczywiście byłam rozczarowana, że nie udało się wygrać, ale nie mogę powiedzieć, że czuję się przegrana. Nie trzeba wygrywać programu żeby robić to, co się kocha - mówi finalistka „Hell’s Kitchen”.

Agnieszka Jasińska to gliwiczanka, mieszkająca obecnie w Rudzie Śląskiej i pracująca w Katowicach. Nigdy wcześniej nie pracowała w profesjonalnej kuchni. Gotowała, jak podkreśla, jedynie dla przyjemności. W programie dała się poznać jako zdeterminowana perfekcjonistka. Silna osobowość i duża odporność na stres pozwoliły jej dotrzeć aż do samego finału, czym zaskoczyła wielu niedowiarków.

- Program był dla mnie takim punktem otwarcia się. Zawsze pracowałam na moim malutkim, szerokim na dwa metry blacie i gotowałam dla maksymalnie 8 osób. Natomiast w „Piekielnej Kuchni” musiałam gotować dla 50 osób, które chciały jeść naraz w tej samej chwili. To było dla mnie olbrzymie wyzwanie - wspomina Jasińska.

Pasja do gotowania towarzyszyła gliwiczance od dzieciństwa. Spędzała dużo czasu na wsi, gdzie podpatrywała, jak babcia czaruje w kuchni. Sama zaczęła próbować swoich sił i zdała sobie sprawę, że gotowanie jest czymś, co sprawia jej ogromną radość.

- Dla mnie to było normalne, że moje koleżanki przychodziły ze szkoły i siadały przed telewizorem albo włączały komputer, a ja gotowałam. Zaczynałam oczywiście od prostych rzeczy, takich jak kotlet schabowy albo mielony - tłumaczy gliwiczanka. Jej umiejętności kulinarne rosły z roku na rok, zaczęła regularnie jeździć na kursy gotowania w Polsce i za granicą. Odwiedziła wiele miejsc na świecie i spróbowała wielu, nieznanych jej wcześniej, potraw. Coraz więcej czasu spędzała na gotowaniu, nie rezygnując jednocześnie ze swojej pracy zawodowej. A na co dzień... prowadzi firmę budowlaną. Lubi swoją pracę, ale pewnego razu postanowiła, że zmieni swoje życie i spełni kulinarne marzenia. Zgłosiła się do programu „Hell’s Kitchen” i się udało. Teraz jest jednym z najlepszych kucharzy w Polsce.

Agnieszka Jasińska w kuchni stawia na kreatywność, nigdy nie była w szkole gastronomicznej i wszystkiego musiała nauczyć się sama. Bazą wyjściową były dla niej książki kucharskie, najczęściej te zawierające przepisy śląskiej kuchni. Książki były dla niej jedynie inspiracją, bo, jak mówi, nie lubi gotować zgodnie z podaną recepturą, ważniejsze jest dla niej serce, które kucharz wkłada w przygotowanie swojego dania.

- Nie ma przepisu, nie ma dania, którego nie dałoby się odtworzyć, bo wszystko jest dostępne w internecie. Natomiast ja, nawet jeżeli mam jakiś przepis, to zawsze coś mi w nim nie pasuje. Zawsze kombinuję ze swoim smakami, idąc w kierunku, który lubię i w kierunku ludzi, dla których gotuję - mówi Agnieszka Jasińska. - Czerpię radość z tego, że ktoś je moje potrawy.

Wcześniej próbowała swoich sił w „MasterChefie”. Tam sukcesu nie odniosła, nigdy się jednak nie poddała, wręcz przeciwnie, porażka była dla niej motywacją do bardziej wzmożonej pracy. Jak sama twierdzi, kluczem do osiągnięcia sukcesu w kuchni jest pokora. - Trzeba umieć słuchać ludzi. Dla mnie było to trudne, bo z natury jestem choleryczką i to w dodatku bardzo niecierpliwą. W kuchni takie cechy jedynie przeszkadzają - mówi.

Po zakończeniu programu Agnieszka Jasińska niemal każdą wolną chwilę spędza w kuchni. Prowadzi warsztaty kulinarne dla początkujących kucharzy, a także redaguje własnego bloga, którego tematyka łączy dwie największe pasje gliwiczanki, czyli gotowanie i podróże.

- Wiem, że takich blogów jest cała masa. Ja jednak piszę o miejscach w których była i które mnie zauroczyło. Mam mapę z restauracjami. Są też miejsca o których na blogu nigdy nie napiszę - zdradza Jasińska.

Finalistka „Piekielnej Kuchni” przekonuje, że praca z ludźmi daję jej niezwykłą przyjemność. Sama określa siebie jako bezpośrednią i bardzo towarzyską. Nie zawsze chcę być jednak na świeczniku. Marzy jej się własny punkt agroturystyczny gdzieś w spokojnym miejscu, z dala od miejskiego zgiełku.

- Chciałabym stworzyć miejsce gdzie można fajnie zjeść. Nie chcę siedzieć na kuchni w czterech ścianach. Zdecydowanie wolę pracę z ludźmi, taki mam temperament - mówi Jasińska

W programie „Hell’s Kitchen” biorą udział najbardziej uzdolnieni kucharze z całej Polski. To, że w wielkim finale spotkali się ludzie urodzeni i wychowani na Śląsku (drugim finalistą był Michał Suchanowski z Bytomia), nie jest dziełem przypadku. Zdaniem Jasińskiej to właśnie śląskie wychowanie i mentalność doprowadziły ją do finału. - Ludzie ze Śląska są bardzo wytrwali, w domu nauczono ich, że nie wolno się poddawać, zawsze chcą udowodnić, że są czegoś warci. Są twardzi i dążą do celu. Być może właśnie te cechy sprawiły, że odniosłam taki sukces i znalazłam się w finale - ocenia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Surówka z rzodkiewki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zabrze.naszemiasto.pl Nasze Miasto