Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zabrze: 14-latek któremu życie uratował ochroniarz Biedronki opuścił oddział intensywnej terapii

Katarzyna Kapusta-Gruchlik
Katarzyna Kapusta-Gruchlik
14-letni chłopiec z Zabrza, któremu życie uratował ochroniarz z Biedronki, opuścił oddział intensywnej terapii Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka. Chłopiec wciąż jednak przebywa w szpitalu, do którego w bardzo ciężkim stanie trafił miesiąc temu, po zażyciu środków odurzających.

Do tego dramatycznego zdarzenia doszło 7 października. To wtedy na nasypie kolejowym 14-letni chłopiec stracił przytomność. Na pomoc dziecku ruszył ochroniarz z Biedronki. To on udzielał mu pierwszej pomocy, do czasu przyjazdu karetki. Wezwał także policję. Chłopiec śmigłowcem LPR został przetransportowany do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. 14-latek trafił tam w stanie ciężkim i został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Od ponad miesiąca, lekarze walczą na początku o życie, teraz o powrót do sprawności chłopca.

- 14-latek wciąż przebywa w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, ale opuścił już oddział intensywnej terapii. Jego stan zdrowia poprawił się, ale czeka go długa rehabilitacja - mówi Wojciech Gumułka, rzecznik prasowy GCZD w Katowicach.

Ze względu na fakt, że chłopcy zażywali środki odurzające, sprawa trafiła do sądu. Kurator złożył wniosek o wszczęcie postępowania wobec trzech chłopców, które ma ustalić czy doszło do demoralizacji albo popełnienia przestępstwa. Wniosek ten trafił do Sądu Rejonowego w Zabrzu, do wydziału do spraw nieletnich.
Jak udało nam się ustalić, chłopiec miał już wcześniej przydzielony dozór kuratorski.

Przypominamy.
Do zdarzenia doszło 7 października za jednym ze sklepów przy Alei Szczęście Ludwika w Zabrzu. z dwoma kolegami.

Piotr Ligus, ochroniarz Biedronki, który uratował życie chłopcu sam nie wie, co kierowało nim w środę, 7 października, około godz. 15, że postanowił wyjść na obchód wokół sklepu. - Nie mam pojęcia, co mnie tknęło. Poczułem, że po prostu trzeba wyjść i zobaczyć, czy coś nie dzieje się za sklepem - opowiadał w rozmowie z Dziennikiem Zachodnim.

Na dawnym wale kolejowym gdzie przebywali chłopcy, często przesiaduje szemrane towarzystwo, które zachowuje się głośno, pije alkohol, a czasem dochodzi nawet do podpalania śmietników, które należą do sklepu. To właśnie tam zauważył nieprzytomnego chłopca.
- Spojrzałem na jego twarz. Była fioletowo-sina. Sprawdziłem funkcje życiowe i nie stwierdziłem oddechu. Zacząłem reanimację, a w między czasie wezwałem policję. Cały czas do niego mówiłem: "Nie poddawaj się! Musisz walczyć!" - mówi Piotr.

Ochroniarz samodzielnie prowadził resuscytację chłopca, aż do przyjazdu funkcjonariuszy policji, którzy włączyli się do akcji. Później na miejscu pojawił się zespół ratownictwa medycznego, a wraz z nim helikopter LPR, którym poszkodowany trafił do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.

Funkcjonariusze z Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu już w dniu wypadku rozpoczęli śledztwo, które ma wyjaśnić jego okoliczności. Zabezpieczono informacje na temat osób, które były wtedy na wale kolejowym, wykonano oględziny miejsca i rozpoczęto pierwsze przesłuchania.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zabrze.naszemiasto.pl Nasze Miasto