Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zabrzańskie targowiska upadają, bo mieszkańcy wolą supermarkety

Joanna Oreł
Joanna Oreł
Chociaż w naszym mieście jest aż 6 targowisk, to większość z nich świeci pustkami. Straganiarze z Zabrza przyznają, że otwierają swoje bazary już bardziej z przyzwyczajenia niż dla utargu.

Kiedyś na zabrzańskich targowiskach roiło się od klientów. Teraz kupujących widać jedynie na bazarze przy ul. Piastowskiej. Bliskość centrum i dobre połączenia komunikacyjne sprawiają, że zabrzanie od ponad 20 lat chętnie robią zakupy na tzw. małym targu i bronią go, jak tylko potrafią.

- Kupuję tu, odkąd pamiętam i lepszego miejsca nie znam. Przychodzę codziennie rano, porozmawiam z ludźmi, zapytam, co nowego. To nie to samo, co w sklepie - twierdzi Ryszard Pik.

Stali klienci to jednak nie wszystko, bo jak przyznaje Elżbieta Brzezińska, która od 17 lat handluje na Piastowskiej, z czegoś trzeba żyć.

- Supermarkety zabrały nam klientów. Ludziom wystarczy powiedzieć, że jest promocja. A mało kto wie, że u nas jest zawsze świeży towar. Poza tym mamy o wiele taniej niż w sklepach. Zresztą handel na targowisku ma swój klimat. Od lat tutaj pracuję i za nic na świecie nie wyniosę się stąd. Jest mi tutaj wesoło i mam nadzieję, że klienci wkrótce do nas wrócą - zapewnia Brzezińska.

Mniej optymistycznie podchodzą do problemu straganiarze z bazaru na ul. 3 Maja. Otwierają swoje stanowiska bardziej dla siebie niż dla klientów. Dlaczego? Bo niegdyś to jedno z najbardziej gwarnych miejsc w Zabrzu dziś zamiera już o godz. 12.

- Targ upada. Siedzimy tu cały dzień i czekamy na klienta. Zarabiamy marne grosze i żyjemy z dnia na dzień - mówi właścicielka stoiska odzieżowego.

Podobna atmosfera panuje na bazarach w Mikulczycach i na Helence. Te dwa małe targowiska są położone w centrum dzielnic, ale i tak trudno tu o klienta.

- Coraz gorzej nam się powodzi. Poza tym miasto ściąga z nas, jak tylko się da. Opłaty, które płacimy za dzień oraz miesiąc wynajmu stanowiska po prostu nas rujnują - twierdzą pani Grażyna i pan Józef, którzy pracują w mikulczyckim warzywniaku.

Jeszcze gorzej jest w Rokitnicy, gdzie mieszkańcy dzielnicy chyba kompletnie zapomnieli o swoim targowisku.

- Jesteśmy tutaj najstarszymi straganiarzami i nigdy nie było tak źle, jak teraz. Kilka lat temu koło targu został otwarty market. To on odebrał nam klientów - żali się Piotr Hampel, straganiarz. - Kiedyś robiliśmy biznes, a dzisiaj już tylko dorabiamy sobie do emerytury. Zresztą muszę przyznać, że handlujemy na targowisku, bo to całe nasze życie - podkreśla Małgorzata Hampel, właścicielka warzywniaka w Rokitnicy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na zabrze.naszemiasto.pl Nasze Miasto