Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zabrzańscy Romowie twierdzą, że są źle traktowani

Romana Gozdek
Andrzej Puma (pierwszy z lewej) próbuje zmienić wizerunek Romów. Fot. Jacek Ciołek
Andrzej Puma (pierwszy z lewej) próbuje zmienić wizerunek Romów. Fot. Jacek Ciołek
Upalny letni dzień. Przed klatką schodową przy ul. Buchenwaldczyków kilka krzeseł, taboret, fotel. Romowie siedzą, kilkoro stoi, wkoło biegają dzieci. Na ulicy czują się, jak u siebie. Zajmują prawie cały chodnik.

Upalny letni dzień. Przed klatką schodową przy ul. Buchenwaldczyków kilka krzeseł, taboret, fotel. Romowie siedzą, kilkoro stoi, wkoło biegają dzieci. Na ulicy czują się, jak u siebie. Zajmują prawie cały chodnik. Przechodnie raczej nie wchodzą na to ich swoiste terytorium, podążają drugą stroną ulicy.

Dominują kobiety, wśród których wyróżnia się śliczna, zadbana Sylwia Mirga i starsza Maria Mirga. Rzecznikiem grupy jest Andrzej Puma - szef niedawno zarejestrowanego Zabrzańskiego Stowarzyszenia Romów. Później dołącza do nas Jan Mirga, jedyny wśród miejscowych Rom z policealnym wykształceniem.

Żale i skargi

Czujemy się dyskryminowani - zaczyna Sylwia Mirga. - Nasze dzieci chcą się uczyć, ale są źle traktowane w szkole. My chcemy pracować, ale nikt nas nie zatrudni. Wszyscy, gdy widzą Roma, od razu mówią, że nie ma pracy.

Jan Mirga opowiada, jak trudno było mu zdobyć wykształcenie. Skończył w Katowicach policealną szkołę pracowników służb społecznych, wcześniej uczył się w SP 36 i spożywczym liceum zawodowym w Zabrzu. - Pomogli mi dobrzy ludzie - mówi. - Głównie siostra Leonia z parafii św. Anny, moja katechetka w szkole podstawowej. Gdyby więcej było takich osób, więcej Romów miałoby dobre wykształcenie.

Teraz Jan jest pracownikiem  zabrzańskiego MOPR-u. - Nie mogę jednak  pracować z Romami - skarży się. - A przecież nikt tak jak ja nie zna ich problemów i potrzeb.

Andrzej Puma dodaje, że ubyło ostatnio asystentów, którzy w SP 43 pracują z ich dziećmi. - Jest ich zbyt mało, by mogli im naprawdę pomóc w nauce. Na dodatek nasze dzieci zawsze siedzą w ostatnich ławkach, zaś asystenci romscy nie mają nawet prawa przebywać w pokoju nauczycielskim.

Żalą się, że Zabrze ostatnio dostało duże pieniądze na program integracyjny dla Romów, a oni nawet nie wiedzą, na co zostaną one przeznaczone. - Nie jesteśmy gorsi od innych - mówi Puma. Prowadzi klub Teakwondo, przez sport chce motywować dzieci do osiągania sukcesów.  - Nie sztuka powiedzieć, że dzieci nie chcą się uczyć. Trzeba wyjaśnić, dlaczego mają słabe wyniki, czemu nie przechodzą do wyższych klas. Wśród Romów z innych miast coraz więcej jest osób z wyższym wykształceniem, wielu studiuje, głównie w Krakowie. Chcielibyśmy, by i zabrzańscy do nich dołączyli.

Z pozycji urzędu

W czerwcu Zabrze otrzymało ponad 186 tys. zł na realizację programu mającego doprowadzić do pełnego uczestnictwa Romów w życiu społecznym. Dla całego woj. śląskiego przyznano 233 tys. zł, większość tych pieniędzy trafiła do Zabrza.

- Stowarzyszenie nie może mieć wpływu na rozdzielenie ministerialnych grantów przyznanych gminie na wniosek konkretnych szkół - informuje Katarzyna Kuczyńska, rzecznik prasowy UM. - Ma natomiast możliwość ubiegania się o swoje granty.

Urzędnicy zapewniają jednak, że zarówno przy tworzeniu programu, jak i teraz, przy rozdzielaniu pieniędzy, konsultują się z Zabrzańskim Stowarzyszeniem Romów.
Większość ich zarzutów uważają za bezpodstawne. ? Jan Mirga nie może pracować z Romami, bo duża ich część należy do jego rodziny - wyjaśnia dyrektor MOPR-u. - Rodziłoby to niezdrową sytuację, gdyby np. przyznawał im zasiłki.  

- Co do asystentów w SP 43, to ich nabór właśnie jest w toku, decyduje o tym dyrekcja szkoły - Katarzyna Kuczyńska odpiera kolejne żale pod adresem oświaty. - Nie jest możliwe, by na przykład 10 Romów siedziało w ostatnich ławkach, choć rzeczywiście trzymają się razem, ale to ich decyzja. Asystenci romscy to nie pedagodzy, a tylko ci mają dostęp do informacji poufnych, dostępnych w pokoju nauczycielskim. Mają jednak zapewnione w szkole osobne, wyposażone pomieszczenie, grono współpracuje z nimi w stopniu niezbędnym do realizacji zadań obu stron.  - Gdy kończyłem kurs asystentów romskich uczono nas, że potrzeby dzieci są zawsze najważniejsze - mówi Andrzej Puma. - Tymczasem zwykle okazuje się, że ponad to są zwykle przepisy, co do których Romowie są bezsilni. Wolny Rom nie ma dokumentów, nie lubi formalności. Długo potrwa, zanim te dwa światy się do siebie zbliżą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Najatrakcyjniejsze miejsca do pracy zdaniem Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zabrze.naszemiasto.pl Nasze Miasto