Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zabrzanin od miesięcy czeka na odszkodowanie

Marzena Puchała
Jan Michalczyk codziennie jeździ do pracy ulicą 3 Maja w Zabrzu.
Jan Michalczyk codziennie jeździ do pracy ulicą 3 Maja w Zabrzu.
Jan Michalczyk codziennie jeździ do pracy ulicą 3 Maja w Zabrzu. Pewnego dnia spotkała go przykra niespodzianka. Przednim prawym kołem wpadł do tak głębokiej dziury, że zniszczona została osłona silnika, łącznik ...

Jan Michalczyk codziennie jeździ do pracy ulicą 3 Maja w Zabrzu. Pewnego dnia spotkała
go przykra niespodzianka. Przednim prawym kołem wpadł do tak głębokiej dziury, że zniszczona została osłona silnika, łącznik stabilizatora, amortyzator i powstało kilka innych, mniejszych usterek.

Zabrzanin napisał więc do Wydziału Infrastruktury Komunalnej Urzędu Miejskiego w Zabrzu pismo, w którym zwracał się o zwrot poniesionych w związku z naprawą kosztów. Mylił się jednak sądząc, że uda mu się odzyskać wydane u mechanika pieniądze. Sprawa toczy się bowiem od marca i nie widać jej końca. Komplikacje pojawiły się w momencie, kiedy okazało się, że dziura w jezdni, do której nieszczęśliwie wjechał zabrzanin znajduje się na granicy jezdni i i torowiska. Zaczęło się więc przepychanie odpowiedzialności. Urząd Miejski roszczenia o odszkodowanie w kwietniu przekazał Tramwajom Śląskim w Katowicach, które zarządzają torowiskiem. Tramwaje dopiero pod koniec sierpnia napisały do swojego ubezpieczyciela z prośbą, by ten przyjął roszczenia poszkodowanego i wypłacił stosowne odszkodowanie.

– Myślałem, że choć z kilkumiesięcznym poślizgiem, otrzymam należne mi pieniądze i będę mógł załatać nadwyrężony budżet domowy – mówi Jan Michalczyk.

Nic bardziej błędnego. Pomimo bowiem, że Tramwaje Śląskie przyznały, że wypłata odszkodowania się należy, ubezpieczyciel to zakwestionował uznając roszczenia za bezzasadne.

„Szczegółowa analiza okoliczności szkody i wszelkich dokumentów przedłożonych w sprawie wykazała, że we wskazanym miejscu mogło dojść do szkody. Ochroną ubezpieczyciela objęto obszar torowiska do 50 cm od główki szyny. Załączona dokumentacja zdjęciowa jednoznacznie pokazuje, że uszkodzony odcinek jezdni znajduje się poza torowiskiem” – czytamy w piśmie ubezpieczyciela.

Odpowiedzialność o odpowiedzialności na obszarze 50 centymetrów określa ustawa. Jan Michalczyk sam jednak również zmierzył odległość i z jego ustaleń wynika, że jest tam około 46 – 48 centymetrów.

– Jak na podstawie zdjęć można stwierdzić, jaka jest odległość. To jest po prostu skandal, że w taki sposób traktuje się poszkodowanych. Powinni mi od razu wypłacić odszkodowanie i wtedy zgłosić się z roszczeniami do Urzędu Miejskiego, skoro to teren miejski, a nie przeciągać sprawę w nieskończoność – denerwuje się zabrzanin.

Magistrat, choć nie poczuwa się do odpowiedzialności i uważa, że dziura w jezdni nie była w zakresie odpowiedzialności miasta, załatał dziurę. Więcej jednak nie zamierza robić. Pan Jan zastanawia się, jak odzyskać pieniądze.

– Za każdym razem, jak jestem w magistracie, to urzędnicy przekonują mnie, że gdyby to od nich zależało, to wypłaciliby mi te pieniądze, ale rozkładają ręce i wskazują na kogoś innego... I tak w kółko – mówi zabrzanin.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zabrze.naszemiasto.pl Nasze Miasto