Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tomasz Sekielski: Trzymam kciuki za niezależność dziennikarzy, ale boję się, co będzie dalej

Wojciech Szczęsny
Wojciech Szczęsny
Fot. Sylwia Dąbrowa / Polska Press
- Wierzę w to, że miliony Polaków, którzy zobaczyli w telewizorach czarne ekrany z komunikatem „Media bez wyboru” zrozumieli, że nakładanie kagańca finansowego na media może w dłuższej perspektywie sprawić, że jako obywatele oni sami też nie będą mieli wyboru - mówi Tomasz Sekielski, dziennikarz i autor głośnych filmów dokumentalnych, współzałożyciel Sekielski Brothers Studio.

Po co w demokratycznym państwie niezależne media i w jaki sposób projekt wprowadzenia nowego podatku od reklam zagraża mediom w Polsce?
Wolne media potrzebne są obywatelom po to, żeby mieli wolny, nieograniczony przez cenzurę dostęp do niezależnej informacji. Zdani wyłącznie na rządową propagandę czytelnicy, słuchacze i widzowie stają się niedoinformowani i jako wyborcy podatni na manipulacje polityków. Wolne media są tak samo ważne jak niezawisłe sądy, czy sprawnie działające instytucje państwa. Media mają funkcje kontrolne, a bez nich nie ma demokracji. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to górnolotnie, ale tak po prostu jest. Walcząc o wolne media walczymy o prawo do rzetelnej informacji.

Czy opinia publiczna zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji? Podatek wysokości maksymalnie 15% od wpływów reklam w czasie pandemii nie brzmi katastroficznie, a przecież przedstawiciele innych branż stracili przez koronawirusa dużo więcej. Do tego w społeczeństwie nie ma szerokiej wiedzy na temat tego, skąd media czerpią środki na swoja działalność.
Dla części odbiorców faktycznie może być to niezrozumiałe. Dodatkowo teraz ruszyła ofensywa propagandowa mająca przedstawić obecną sytuację jako spór nie dotyczący pryncypiów, jakimi są wolne media i wolność słowa, ale kasy. Przy okazji kreuje się wizerunek zachłannych zagranicznych korporacji, które rzekomo nie chcą podzielić się z Polakami pieniędzmi np. na służbę zdrowia. Tymczasem gdyby rządzący chcieli ją dofinansować, to wystarczyło nie przekazywać gigantycznych środków na tubę propagandową, jaką za rządów Zjednoczonej Prawicy stały się media państwowe – po 2 miliardy złotych w zeszłym roku, w tym i zapewne w kolejnych latach. Tu nie chodzi o to, kto ile zarobi, ale o to, czy media będą mogły się rozwijać. Rynek wymaga coraz większych nakładów, szukania nowych przestrzeni dystrybucji. Gazety nie utrzymają się bez reklam, bez nich większość tytułów, o ile nie wszystkie, musiałaby się zamknąć. Sama sprzedaż nie wystarcza do funkcjonowania redakcji. Na poważne dziennikarstwo potrzebne są niemałe pieniądze. Pamiętajmy, że reklamy są głównym źródłem utrzymania mediów prywatnych, bo nie dostają one ani złotówki z abonamentu i nie mogą liczyć na żadne dofinansowanie ze strony państwa.

Jeśli cięcia wejdą w życie, korporacje w pierwszej kolejności mogą zwolnić dziennikarzy.
Nie będę wchodzić w rolę adwokata wielkich koncernów, bo moja działalność opiera się obecnie głównie na niezależnych produkcjach dokumentalnych i internetowych. Oczywiście poważna dyskusja o sytuacji dziennikarzy, o tym w jakich warunkach, na jakich umowach i za jakie wynagrodzenia muszą pracować, jest potrzebna i absolutnie nie należy jej unikać. Ale wprowadzenie nowego podatku nie poprawi sytuacji. Co więcej nie obciąży także wielkich potentatów takich jak Facebook, czy Google. To będzie podatek, który uderzy w media funkcjonujące w Polsce.

Środowy protest przyniesienie efekty?
Głęboko wierzę w to, że miliony Polaków, którzy zobaczyli w telewizorach czarne ekrany, a zamiast muzyki i serwisów informacyjnych słyszeli w radiu nadawany przez cały dzień komunikat o akcji „Media bez wyboru” zrozumieli, że nakładanie kagańca finansowego na media może w dłuższej perspektywie sprawić, że jako obywatele oni sami też nie będą mieli wyboru. Wystarczy spojrzeć, jak władze usiłują położyć łapę na wymiarze sprawiedliwości. Należy protestować póki jest czas, bo potem może być za późno.

W zagranicznych mediach pojawiły się informacje o akcji protestacyjnej, ale nie można powiedzieć, że odbiły się one na świecie szerokim echem.
Trudno było się spodziewać, że ta informacja wstrząśnie światem. Natomiast w kręgach dyplomatycznych na pewno zostało to zauważone, być może najbliższe dni przyniosą jakieś reakcje. Nie chcę tego przesądzać, ale według mnie trudno oczekiwać, że zagranica rozwiąże ten problem za nas. Moja opinia jest taka, że żadna presja z zewnątrz nie przyniesie rezultatu. Być może nowa administracja amerykańska prześle jakąś notę, może ktoś ze Stanów Zjednoczonych wykona jakiś telefon do kogoś ważnego w Polsce. Ale rząd zasłania się tym, że to są kwestie podatkowe, wewnętrzne i do tego związane z pandemią. Nie przeceniałbym znaczenia akcji „Media bez wyboru” w kontekście potencjalnych reakcji z zagranicy, pod którymi Prawo i Sprawiedliwość i rząd Mateusza Morawieckiego musiałby się ugiąć i wycofać ze swojego pomysłu.

Klamka zapadła?
Być może nieporozumienie w Porozumieniu Jarosława Gowina i konflikt w obozie Zjednoczonej Prawicy mogą spowodować, że chęć przypodobania się mediom prywatnym, w sytuacji gdy część polityków jest sekowana w mediach publicznych, skończy się postawieniem weta.

Kto najbardziej ucierpi z powodu nowego podatku? Wielkie telewizje, małe ośrodki regionalne dużych redakcji, czy też najmniejsze media lokalne, które już stały się celem działań władz państwa?
Z wielką radością zobaczyłem w środę na waszych stronach komunikat o akcji „Media bez wyboru” na czarnym tle. Boję się o to, co będzie później zwłaszcza po wpisie Krystyny Pawłowicz o jej luksusowym pobycie w SPA, o którym poinformowała jednak z lokalnych gazet. Swoje skargi skierowała wprost do Daniela Obajtka, co pokazuje pewien tok myślenia osób należących do obecnych władz. Trzymam kciuki za niezależność wszystkich dziennikarzy, choć muszę przyznać, że bardzo obawiam się tego, co będzie dalej. Media lokalne zawsze były zależne od reklam z samorządów, co samo w sobie było pewnym ograniczeniem wolności, bo można było mieć obawy, że jeśli ujawni się lokalny układ labo skandal, to zaczną się naciski na lokalny biznes, by wycofał reklamy z danego medium. Są zapowiedzi, że nowy podatek ma być uzależniony od wpływów i że mniejsze redakcje zapłacą mniej, ale w ich przypadku utrata każdej złotówki będzie bardzo odczuwalna. Obawiam się, że media lokalne mogą być zmuszane, aby być grzeczne wobec władzy, aby w zamian otrzymać granty z funduszu, który ma redystrybuować składkę solidarnościową. To będzie forma korupcji i przekupywania mediów.

Jaka jest w takim razie przyszłość mediów w Polsce? Nie wszyscy mogą przenieść się do internetu tak jak Pan, zresztą nie każdy dziennikarz może stać się reportażystą, bo zwykłe serwisy informacyjne też są potrzebne opinii publicznej.
Wiele zależy od postawy samych dziennikarzy – od naszych kręgosłupów moralnych i od tego, czy będziemy poddawać się presji, czy też działać zgodnie z etyką zawodową. Musimy informować o wszystkim nie zastanawiając się co pomyśli o tym ta czy inna władza. Pytanie, czy jesteśmy w stanie zaryzykować w tej sprawie własne wygodne życie tak jak przykładowo dziennikarze na Białorusi, z którymi mam kontakt i dla których produkuję program wysyłany do ich kraju. Oni sami musieli wyjechać z ojczyzny, by móc to robić. Mam nadzieję, że u nas nigdy do czegoś takiego nie dojdzie. Nie zapominajmy też o stanowisku wydawców, czy właścicieli mediów - to też jest bardzo istotne na ile oni nie będą ulegać presji finansowej. Czy przyszłością mediów jest crowdfunding? Raczej nie na masową skalę. Trudno sobie wyobrazić, żeby w taki sposób mogły utrzymać się potężne firmy medialne. Ale niewątpliwie dziennikarstwo w formie premium będzie musiało szukać dla siebie finansowania w taki sposób, ponieważ już dziś pieniędzy na tego typu produkcje brakuje. Coraz więcej dziennikarzy próbuje działać na tej zasadzie, bo gdzie indziej nie było miejsca na realizację niektórych formatów, więc trzeba korzystać ze zbiórek publicznych. Ale to oczywiście nie zastąpi działalności redakcji, które muszą codziennie i na bieżąco przekazywać wiadomości. Być może sytuacja, w której dotrze do widzów to, że media kosztują i za treści w sieci trzeba jednak coś zapłacić i wesprzeć medium, które sami śledzimy umożliwi uniezależnienie dziennikarzy od reklamodawców. Razem z moim bratem stworzyliśmy Sekielski Brothers Studio. To miejsce, w którym tworzymy programy nie tylko swoje, ale też innych twórców, którzy szukają miejsca do wyprodukowania i publikacji pewnych projektów. To jednak wymaga zmiany świadomości i nastawienia odbiorców, którzy w przytłaczającej większości uważają, ze internet jest za darmo. Mam nadzieję, że to się zmieni. Gdy lata temu startował Netflix nie wróżono mu przyszłości, a wręcz mówiono, że projekt jest głupi, bo nikt nie będzie płacił za wirtualną wypożyczalnię filmów. Dziś Netflix jest potentatem, który zmienił cały światowy rynek filmowy. Jeśli w przyszłości internauci zrozumieją, że rzetelna informacja też musi kosztować i będą za nią płacić, to niewątpliwie poprawi to sytuację dziennikarstwa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tomasz Sekielski: Trzymam kciuki za niezależność dziennikarzy, ale boję się, co będzie dalej - Portal i.pl

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto