W dobie supermarketów tradycyjne targowiska coraz częściej tracą na znaczeniu. Wielu klientów woli dziś robić zakupy w sieciowych dyskontach. Na szczęście w dalszym ciągu nie brakuje ludzi, dla których zakupy to coś więcej, niż zdjęcie towaru z półki i włożenie go do koszyka.
Ludzie ci cenią sobie interakcję ze sprzedawcami i klimat miejsca. I tu właśnie pojawia się miejsce dla kramów i straganów. Przychodząc na targowiska w Zabrzu można poczuć klimat tego miejsca, dostrzec różnorodność smaków i kolorów. Można skorzystać z pomocy sprzedawców, którzy potrafią doradzić w wyborze.
Targowiska w Zabrzu wciąż przyciągają klientów. Jest ich jednak mniej
Zajrzeliśmy na małe targowisko na Helence przy ulicy Jordana, które od niemal 25 lat zaopatruje mieszkańców w artykuły spożywcze oraz towary codziennego użytku. Targowisko otwierane jest około godziny 6 rano. O godzinie 15 sprzedawcy kończą pracę, sprzątając swoje stoiska.
Plac targowy jest ogrodzony w całości płotem z dwiema bramami wejściowymi. Przez targ prowadzą dwie długie łączące się aleje. Wokół nich rozstawione są 33 stoiska. Sprzedawcy oferują wiele towarów, począwszy od owoców i warzyw po wyroby cukiernicze oraz asortyment codziennego użytku.
Znajduję się tu również mały sklep zoologiczny, a nawet meblowy. Targowisko otwarte jest w każdy dzień tygodnia za wyjątkiem niedzieli.
Na targ przychodzą w dużej mierze stali bywalcy, najczęściej mieszkańcy dzielnicy. Do zakupów na targowisku są zwyczajnie przyzwyczajeni. Mają swoje sprawdzone produkty, które kupują na tych samych stoiskach, u tych samych sprzedawców, od wielu lat. Nie da się jednak ukryć, że ci właśnie stali bywalcy, to coraz mniejsza grupa.
Sprzedawcy przyszłość widzą w czarnych barwach
Kramy i stragany nie wytrzymują konkurencji z nowymi marketami, które wyrastają jak grzyby po deszczu. Nie tylko w centrum miasta, ale i na samej Helence.
- Sprzedawcy narzekają na mały utarg, widoczny już od paru lat. Długa zima dała się wszystkim we znaki, zniechęcając ludzi do zakupów. Kryzys gospodarczy spowodował widoczny spadek obrotów - stwierdza Małgorzata Galera, menedżerka targowiska.
- Klientów ubywa. Widzimy to od kilku lat - dodaje.
O krok dalej idą sami sprzedawcy, którzy wieszczą rychły koniec tradycyjnych targowisk.
- Od ponad 20 lat zajmuję się handlem. Wcześniej powodziło się nam znacznie lepiej. To chyba najgorszy rok, obrót spadł o połowę. Moim zdaniem, to końcówka tego targowiska. Hipermarkety, które pojawiły się ostatnio w okolicy, sprawiły, że zastanawiamy się nad tym czy warto w ogóle jeszcze handlować - mówi właściciel stoiska z warzywami i owocami, Jerzy Gorol.
Czy takie będą losy targowiska na Helence i tradycyjnych targów w ogóle? Trudno powiedzieć. Pewne jest, że nie chcieliby tego, może i coraz mniej liczni, ale za to przywiązani do tych miejsc, stali klienci. Dla nich bezpośredni kontakt ze sprzedawcą jest bardzo ważny. Przez lata między nimi a handlarzami wykształciła się silna, niemal osobista więź.
- Chętnie przychodzę tu na zakupy. Każdego dnia, od wielu lat. Wszystko mam pod nosem, mam swoje ulubione stoisko, w którym kupuję bardzo dobre pomidory i gruszki. Sprzedawcy są mili i potrafią doradzić w wyborze warzyw i owoców - mówi Aniela Jonakowicz.
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?