MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Talent niewykorzystany

Waldemar Grudzień
Należy do pokolenia, dla którego gra w piłkę była nie tylko radosną zabawą, ale także przepustką do lepszego, ciekawszego życia. Dla kilkuletniego chłopca uganianie się za szmacianką było pasją w czasach, gdy do ...

Należy do pokolenia, dla którego gra w piłkę była nie tylko radosną zabawą, ale także przepustką do lepszego, ciekawszego życia. Dla kilkuletniego chłopca uganianie się za szmacianką było pasją w czasach, gdy do uprawiania futbolu potrzebny był jedynie talent czystej wody. Taki talent miał Roman Kasprzyk, dziś 62-letni starszy pan, dla którego kolejną życiową dewizą stało się przekazywanie wiedzy młodym adeptom piłki nożnej.


Debiut czternastolatka

Wprawdzie urodził się w Oświęcimiu jednak początki jego sportowej kariery miały miejsce w Chropaczowie. Debiutował w tamtejszej A klasowej drużynie Czarnych, ale już jako trampkarz tęsknym okiem wodził za drugoligowym wtedy Naprzodem Lipiny i jeszcze większym Ruchem Chorzów. W Czarnych poznał m. in. Alfreda Olka i Romana Lentnera, którzy zrobili potem karierę w Górniku Zabrze. Ale Ruch kusił i dawał większe możliwości rozwoju, nic zatem dziwnego, że kilkunastoletni chłopiec chciał grać w tym klubie mimo kosztów z tym związanych. Czasem w kieszeni brakowało piętnastu groszy na tramwaj, ale wtedy chodził przez pola do Chorzowa. Na umiejętnościach piłkarskich młodego zawodnika szybko poznał się ówczesny trener "niebieskich" Ewald Cebula, który czternastoletniego zawodnika wstawił do składu w meczu pucharowym z Uranią Kochłowice u boku takich sław, jak Cieślik, Suszczyk, Alszer, Wyrobek.

- Wszedłem w drugiej połowie. Kto wie, czy to nie jest rekord Polski. Trzeba by gdzieś poszperać w kronikach, czy przypadkiem nie byłem najmłodszym debiutantem w pierwszej lidze. Nigdy nie zapomnę wzroku skrzydłowego Kubickiego, który podał mi piłkę, a ja znalazłem się przed pustą bramką i... spudłowałem. Skończyło się na 1: 1 i awansowaliśmy po karnych-wspomina Roman Kasprzyk.
W Ruchu Chorzów nie czuł się jednak dobrze i chciał odejść do drugoligowego Naprzodu Lipiny, gdzie grał już jego brat. Ruch nie chciał go puścić więc sam skreślił się z listy zawodników co spowodowało roczny rozbrat z piłką. Grał jednak już wtedy w reprezentacji Śląska juniorów. Tu spotkał kolejnych wielkich zawodników jak Musiałek, Szołtysik. Zapachniało wielką piłką tym bardziej, że pojawiła się szansa gry w reprezentacji kraju.
- Zgrupowano nas na obozie we Wrocławiu. Siedemnaście województw przysyłało po dwudziestu graczy. Trzeba było naprawdę coś umieć, by się z takiego tłumu wybić do czterdziestoosobowej kadry A i B. Pierwsi pojechali do Bułgarii, a druga ekipa do Cannes. Mnie z pierwszego składu wygryzł Musiałek, ale nie miałem mu za złe bo we Francji mi się podobało - opowiada Kasprzyk.


Srebrna Portugalia

Na początku lat sześćdziesiątych, gdy polskie kluby na arenie międzynarodowej spisywały się słabo, a reprezentacja nie potrafiła zakwalifikować się do światowej, czy europejskiej imprezy futbolowej, na turnieju UEFA polscy juniorzy wywalczyli srebrny medal.
W tej drużynie grał Roman Kasprzyk, ale piłkarskich sław nie brakowało w tamtejszym zespole: Janusz Kowalik, Zygfryd Szołtysik, Jerzy Musiałek w ataku zawsze potrafili odrobić to co straciła obrona. W rezerwie był Janusz Żmijewski późniejszy gracz Legii Warszawa. W grupie Polacy mieli Francuzów i Greków. "Wysoka wygrana z Francją 4: 1 na początek była dziełem przede wszystkim lidera zespołu Musiałka i jego dwóch goli", tak pisały wtedy gazety, ale Roman Kasprzyk w tym spotkaniu również dwukrotnie trafił do siatki.

- Mieliśmy wspaniałą drużynę. To byli prości ludzie z prostych rodzin i grali najlepiej jak potrafili, bez żadnych kompleksów i podtekstów. W tym turnieju na stadionie Benfiki Lizbona zremisowaliśmy jeszcze z Grecją 2: 2. W półfinale w Porto spotkaliśmy się z ekipą NRF prowadzoną przez Helmuta Schoena. Grali w tej drużynie Sepp Meier, Overath, Libuda. Wygraliśmy 2: 1. Miałem w tym meczu dwie sytuacje sam na sam, ale nie wykorzystałem ich. Potem przeczytałem w gazecie, że w bramce Niemców stał sam Meier - dodaje Roman Kasprzyk.


Pięć minut sławy

Na początku lat sześćdziesiątych Roman Kasprzyk został powołany wpierw do reprezentacji Orląt, a potem w 1963 roku za trenera Forysia do pierwszej reprezentacji Polski. Miał debiutować w meczu z Norwegią, ale nie doszło do tego. Stało się to w Warszawie w spotkaniu z Grecją. Potem na Stadionie Śląskim w meczu z Rumunią przy stanie 0: 1 wszedł w drugiej połowie, gdy 100 tys. ludzi gwizdało niezadowolonych z gry polskiej ekipy. Skończyło się na 1: 1. Nie dane mu było jednak pojechać na żadną wielką imprezę z pierwszą drużyną. Zabrakło może trochę szczęścia, które w rozwoju piłkarskiej kariery jest jednak niezbędne.

W latach 1962-65 grał znów w Ruchu, ale ponownie nie czuł się tam dobrze. Zdobył tytuł wicemistrza Polski bo wtedy w lidze brylował Górnik Zabrze, który zgarniał wszystkie laury. W pucharze Polski jednak Ruch ograł Górnika i to w Zabrzu, a Roman Kasprzyk strzelił pierwszego gola.
- Pamiętam późniejszy finał z Zagłębiem, gdy do szatni przyszedł wiceminister przemysłu i zaoferował nam za zwycięstwo po pięć tys. złotych. Średnia pensja wynosiła wtedy 1200 zł. W przerwie, gdy przegrywaliśmy 1: 0, przyszedł ponownie i podwoił stawkę.

To spowodowało, że sparaliżowało nas zupełnie i przegraliśmy 0: 2 - dodaje Kasprzyk. Po trzech latach postanowił zmienić barwy klubowe i przeszedł do Wałbrzycha, do tamtejszego Torresa. W 1970 r. zaczął karierę w Stali Mielec u boku Kasperczaka, Laty, Kukli, a po roku ?skoczył? do Starachowic, gdzie nie zagrzał miejsca ze względu na złą sytuację w klubie. Wrócił na Śląsk i wylądował w Knurowie, gdzie grał w III lidze do 1977 roku. Mieszka tam do dziś.


Teraz młodzież

Zaczął działać w piłce młodzieżowej będąc jeszcze zawodnikiem. Od pięciu lat związany jest z zabrzańskim Podokręgiem, w którym pełni społecznie funkcję trenera koordynatora. Jego podopieczni sięgają po zwycięstwa na turniejach w kraju i za granicą, a pomaga mu w tym Agnieszka Pluskota.
- Sport pozwala mi zachować zdrowie. Jeszcze czasem pogram na boisku w lidze oldbojów, ale już coraz rzadziej. W zespole Górnika przyczyniłem się do wygranej z... Ruchem, co miał mi za złe sam Cieślik. Ale takie są piłkarskie dzieje. Teraz oddaję się pracy z młodzieżą. Dzięki posłowi Józefowi Kubicy osiągnąłem dobre wyniki - kończy Kasprzyk. Kilka dni temu prowadzona przez niego drużyna trampkarzy rocznik 1992 zwyciężyła w turnieju o puchar prezesa ŚLZPN pokonując jedenaście innych podokręgów z Polski południowej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świątek w finale turnieju w Rzymie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zabrze.naszemiasto.pl Nasze Miasto