W dwustutysięcznym mieście telefon dyżurnego straży miejskiej jest pewnie nie raz aż czerwony. To formacja, o której myślimy od razu, gdy spotykamy się z najczęstszymi naruszeniami, jak niedozwolone parkowanie czy zakłócanie ciszy nocnej. Nic więc dziwnego, że pod numer alarmowy 986 dzwonimy często. A skoro telefonów jest dużo, to oczywiste jest, że i "nietypowe" zgłoszenia się zdarzą. Ale cóż, służba nie drużba. Na każde wezwanie trzeba zareagować, a przynajmniej go wysłuchać.
Ile razy zadzwoniliśmy w 2012 roku?
13 569 - tyle zgłoszeń odebrała straż miejska w Zabrzu w minionym roku. Najczęściej, bo 3252 razy, dotyczyły one alkoholu. Bądź to spożywania go w nieodpowiednim miejscu, bądź natknięcia się na osoby nietrzeźwe czy nieprzytomne, które potem trafiały do Izby Wytrzeźwień.
Często dzwonimy również w sprawach parkowania. Dyżurni straży miejskiej odebrali w zeszłym roku 2066 takich zgłoszeń. Najczęściej dotyczyły parkowania w miejscach niedozwolonych.
Kolejną dużą grupę zgłoszeń stanowi zakłócanie porządku w miejscach publicznych. Zgłaszaliśmy to strażnikom 1678 razy.
To oczywiście uzasadnione zgłoszenia - standard w pracy strażnika miejskiego. Zdarzają się też jednak powiadomienia zgoła inne. Niektóre są nieodpowiedzialne, inne wynikać mogą po prostu z niewiedzy. Są też takie, przy których trudno się nie uśmiechnąć. A czymże byłaby trudna służba bez odrobiny humoru?
Zwierzęta też ludzie
Telefony dotyczące czworonogów mogłyby stanowić osobną kategorię. Bywają zabawne, ale niektóre są takie tylko z pozoru. Przykład? Zgłoszenie o kozie biegnącej Drogową Trasę Średnicową. Brzmi śmiesznie, ale w rzeczywistości to poważna sprawa, którą trzeba się zająć.
Sensu nieco trudniej dopatrzyć się w kolejnym przykładzie. Do straży miejskiej zadzwonił właściciel psa, którego pupil... utknął pod wanną.
Bywamy nadwrażliwi
Zakłócanie ciszy nocnej czy porządku publicznego to jedno. Pytanie tylko: co komu przeszkadza. Odpowiedzi również znajdziemy w telefonach wykręconych do straży miejskiej.
I tak lokator mieszkania na 9 piętrze zgłosił naruszenie spokoju. Naruszyć miała go grupka dzieci, która kilkadziesiąt metrów niżej grała w piłkę nożną.
Jeszcze ciekawiej prezentuje się kolejny przypadek. Tu zawiniła sowa, która usiadła na gałęzi i swoim pohukiwaniem nie dawała lokatorom spać. Co robi się w takiej sytuacji? Mieszkańcy uznali, że powiadamia służby mundurowe.
W służbie ludziom
Strażnik miejski, policjant czy urzędnik pełnią służbę, służą obywatelom. To nie ulega wątpliwości. Ciekawie robi się, gdy ktoś zrozumie to zbyt dosłownie. I tak jeden z telefonów do straży miejskiej dotyczył prośby o... przepchanie zatkanej muszli klozetowej.
Jak u innych?
Niesforna sowa, zapchana muszla klozetowa czy pies pod wanną to wcale nie szczyt naszej pomysłowości, jeśli idzie o telefony do służb mundurowych. Na dowód kilka przykładów ze Świętochłowic.
Tam dyżurny policji był pytany m.in. o wynik meczu, kursy walut czy telefon do pizzerii. Miał również rozsądzić kto ma rację w sporze, który prowadziło dwóch mieszkańców oraz wezwać taksówkę mężczyźnie, który nie wiedział nawet gdzie się znajduje. Inne telefony dotyczyły m.in. doprowadzenia do domu męża, który wyszedł do baru i nie chciał wrócić.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?