Śląski alfabet miłosny. Czyli jak łonaczyć? Te słowa pomogą Ślązakom przetrwać walentynki.
Ciciać se, ciuciać se - przygadywać sobie przymilnie, cukrować sobie. Wszystko jasne. Ciulik - ymh... pardon - penis. Jak miłość, to miłość. Chajtnąć sie, chajtnyć sie - ożenić się, wyjść za mąż. Chop - mężczyzna, ale i mąż. Ten, który trzyma w ręku blumy i bömbony. Cuzamyn - (z niem.) razem, wspólnie, do kupy. Czyli, innymi słowy: we dwoje. Cycek - pierś; cycki - biust. Może nie najbardziej wyszukane powiedzenia, ale czy zawsze trzeba wyszukiwać? Cyckać - ssać np. bömbön. Ale i pierś, ma się rozumieć. Cyja - akordeon z guzikami. Tylko dla chopów z walentynkową inwencją, którzy pod oknem wystają po dziołszkę. Cycynhalter, cychalter, ale też bishalter - stanik, biustonosz. A w nim skrywają się... Ano właśnie. Czakać - czekać. Jak pisał klasyk: "miłość jest cierpliwa". Czuja mieć - mieć nadzieję, przewidywać. Jak to przed, w trakcie i po związku.