Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmawiamy z Jerzym Weretą, zwycięzcą plebiscytu na najlepszego radnego w Zabrzu

Bartosz Pudełko
Zakończył się nasz plebiscyt na najlepszego radnego w Zabrzu. Waszymi głosami zwyciężył Jerzy Wereta - radny związany z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, który w ławach zasiada już trzecią kadencję. W latach 2002-2006 pełnił również funkcję wiceprezydenta Zabrza. Walka była emocjonująca. Przez długi czas prowadził Gerd Piernikarczyk, który pozycję lidera oddał dopiero ostatniego dnia plebiscytu i tym samym przegrał z Weretą o włos (28 do 26 proc.). Duże poparcie (14 proc.) Otrzymał również Tomasz Olichwer. Na rozmowę postaramy się zaprosić wszystkich trzech radnych, którzy zajęli czołowe miejsca. Póki co, rozmowa ze zwycięzcą

Spodziewał się pan zwycięstwa w plebiscycie?

Absolutnie nie. Oczywiście wiedziałem o głosowaniu, ale byłem bardzo zaskoczony ostatecznym wynikiem. W życiu bym się nie spodziewał, że to mnie przypadnie zwycięstwo. Podejrzewam, że głosowali głównie młodzi ludzie, plebiscyt odbywał się za pomocą SMS-ów, i chciałbym im za to bardzo podziękować. Po pierwsze za to, że im się chciało. Z tym mamy dziś wiele problemów. Po drugie, że poświęcili swój czas i pieniądze.

Jak pan myśli, za co młodzi zabrzanie mogli docenić radnego Weretę?

Wydaje mi się, że jestem człowiekiem racjonalnym i moje działania czy wystąpienia nie kojarzą się im z demagogią. Twardo stąpam po ziemi i myślę, że tego oczekują młodzi od samorządowców. Młodzież jest dziś dobrze wykształcona, ma wielkie plany i ambicje, ale często coś staje na drodze do ich realizacji. Szukają więc rozwiązań za granicą, a ja chciałbym, aby możliwości mieli tu, na miejscu. Dlatego polityk podejmując jakiekolwiek działania musi myśleć o tym, jakie one przyniosą skutki za kilkanaście lat.

Mówiąc o tym, jak odbiera pana zabrzańska społeczność, nie sposób nie wspomnieć o procesie, w którym zasiada pan na ławie oskarżonych. Wyrok oczywiście nie zapadł, ale w świadomości publicznej mógł już wykuć się pewien obraz. Zauważył pan spadek zaufania zabrzan?

O dziwo nie. Mówię o dziwo, ponieważ wszyscy wiemy, jak takie sytuacje wpływają na wizerunek polityka. Ja natomiast nie spotkałem się z żadnymi objawami ostracyzmu. Wydaje mi się, że społeczeństwo wiele już się naoglądało i coraz większa jego część nauczyła się nie ferować wyroków. To bardzo budujące.
Poza tym najprawdopodobniej już na najbliższych rozprawach każdy będzie mógł przyglądać się mojemu procesowi. Chciałbym, żeby ludzie zobaczyli jak to wszystko wygląda naprawdę i sami wyrobili sobie zdanie.
Wiem, że proces będzie się jeszcze ciągnął latami, ale cieszę się, że jest w sądzie. Wierzę, że wyrok, który zapadnie będzie jedynie słusznym i sprawiedliwym wyrokiem.

Co uznaje pan za największy obecnie problem Zabrza?

Jesteśmy w momencie ogromnych przeobrażeń. Bardzo mocno postawiliśmy na działania promocyjne, do których zaliczam m.in. budowę stadionu czy rozwijanie turystyki przemysłowej. To inwestycje, które zwracają na nas uwagę kraju, a nawet Europy, jak w przypadku sztolni. To są konkretne działania. Jednak dopiero za jakiś czas, nikt nie wie jaki, przekonamy się, czy to był słuszny kierunek. Musimy pamiętać, że sprawić, aby Zabrze było na ustach wszystkich, to jedno. Potem jednak trzeba zaoferować coś więcej. Przyciągniemy zainteresowanie, ale musimy je też utrzymać. Tworząc warunki do rozwoju biznesu dla inwestorów i dobre miejsce do życia dla mieszkańców. Chodzi tu przede wszystkim o mieszkania i prace. Dalsze potrzeby również są ważne, ale najpierw podstawy.

Z czym w takim razie borykają się sami zabrzanie? Jako radny spotyka się pan z ich interwencjami.

Do mnie przychodzą przede wszystkim mieszkańcy, którzy mają problemy z zatrudnieniem. Na drugim miejscu postawiłbym sprawy mieszkaniowe. To podstawowe potrzeby. Wiele interwencji dotyczy też spraw ochrony zdrowia i oświaty, ale od tego są w radzie lepsi specjaliści niż ja.

Kiedy pan patrzy na swoją samorządową karierę, to co zaliczyłby pan do największych wzlotów i upadków?

Jestem dumny z kilku rzeczy, które udało się nam osiągnąć. Na pewno jedną z nich jest budowa osiedla Jodłowa. Poza tym tworzenie strefy ekonomicznej, prywatyzacja MPGK czy rozpoczęcie modernizacji gospodarki ściekowej. Za dobrą decyzję uważam również likwidację szpitala przy ul. Wyciska. Nie stać nas było na utrzymanie tej placówki i szpitala w Biskupicach. Musieliśmy stanowczo zdecydować czy chcemy mieć jeden dobry szpital, czy dwa mierne, do których trzeba będzie ciągle dokładać.
Jeśli natomiast chodzi o moją największą porażkę, to uznaję za taką niedokończoną reformę zarządzania nieruchomościami miejskimi.

Ma pan jeszcze jakieś niespełnione ambicje polityczne?

Nie. Jeśli wyborcy pozwolą, to będę chciał pozostać w zabrzańskiej Radzie Miejskiej. Nie interesuje mnie już władza wykonawcza, ani tym bardziej parlament. Chciałbym nadal wymieniać się poglądami z moimi koleżankami i kolegami z Rady Miejskiej oraz, w miarę możliwości, służyć radą w zakresie inwestycji, bo na tym się znam. W dalszym ciągu chciałbym również współpracować z organizacjami pozarządowymi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na zabrze.naszemiasto.pl Nasze Miasto