W nocy z 13 na 14 lutego policjanci zostali wezwani na ul. Stalmacha. Powodem miała być awantura domowa.
Już na klatce schodowej usłyszeli płacz kobiety i dziecka, a także wołanie o pomoc. Nikt nie otwierał, więc spróbowali wejść do mieszkania siłą. Drzwi jednak nie ustąpiły. Konieczna była interwencja strażaków ze specjalistycznym sprzętem.
W tym czasie przebywający w mieszkaniu napastnik wyskoczył z okna (mieszkanie znajdowało się na pierwszym piętrze) i uciekł. Wtedy zaatakowana kobieta sama otworzył drzwi.
Policjanci zastali roztrzęsioną 22-latkę z 14-miesięczną córką na rękach. Kobieta i dziecko musiały trafić do szpitala na badania.
Poszkodowanej towarzyszyła policjantka. W rozmowie kobieta opisała jej sytuację. Jej 22-letni konkubent bił i kopał ją po całym ciele. Gdy kobieta usiłowała ukryć się w kuchni, napastnik uderzył dziecko w główkę.
W tej chwili najważniejsze było zdrowie poszkodowanej i jej córki. Policjantka umówiła się więc z kobietą na wizytę na komisariacie i złożenie oficjalnych zeznań.
W tym czasie trwały poszukiwania mężczyzny. Już następnego dnia okazało się jednak, że nie są konieczne.
Pobita kobieta na komisariacie odmówiła składania zeznań przeciwko konkubentowi. Stwierdziła, że wydarzenia ubiegłej nocy to jedynie mała sprzeczka, a ich wspólne życie układa się pomyślnie.
Na tym sprawa właściwie się kończy. Poszkodowana wypiera się, że jakakolwiek przemoc miała miejsce i nie chce wszczęcia postępowania. Jedyne, co policja mogła zrobić, to, mając na uwadze dobro dziecka, akta sprawy przesłać do sądu rodzinnego.
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?