Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ostatnie miesiące programu Rodzina na Swoim

Alicja Charzyńska
Za kilka miesięcy skończy się program Rodzina na swoim
Za kilka miesięcy skończy się program Rodzina na swoim Shutterstock
Za kilka miesięcy kończy się program dofinansowania kredytów hipotecznych przez państwo. Bardziej pomógł rynkowi wtórnemu niż pierwotnemu - twierdzą deweloperzy.

Deweloperzy nadal w swoich reklamach kuszą dostępnością mieszkań w programie “Rodzina na swoim”, który zniknie z finansowego pejzażu za 9 miesięcy. Czy będzie to oznaczało dla firm, budujących mieszkania na sprzedaż, naprawdę realne zagrożenie?

Przetrwały ubiegłoroczną apokalipsę, czyli radykalne obcięcie limitów cen mieszkań, dostępnych w programie. A nawet nadal część lokali kwalifikuje się do kredytu z dopłatą. To prawda, że tylko tych najtańszych, co - paradoksalnie - ogranicza możliwości sporej grupy. Bo program ma swoje rygory, a w nich jest na przykład limit nie tylko ceny metra, ale również metrażu kupowanego lokalu. Tymczasem metry najtańsze są w największych mieszkaniach, a im metraż mniejszy, a liczba upchanych na nim pokoi większa - tym wyższa cena.

Jednak deweloperzy zapewniają, że po tej rodzinie płakać nie będą! Bankowcy zaś w wielu przypadkach martwią się tym, że po upływie okresu państwowych dopłat (przez 8 lat skarb państwa dokłada połowę odsetek) - narzekać mogą ci, którzy dali się skusić.

Groźniejsze w skutkach, sądząc po początku tego roku na rynku kredytowym, gdzie - jak oceniają analitycy, akcja kredytowa spadła o ok. 15%, może być przykręcenie kurka w bankach. Wprowadzone przez KNF ograniczenia znowelizowanej rekomendacji S mogą rzeczywiście odbić się w najbliższej przyszłości na budownictwie mieszkaniowym - za sprawą zmniejszenia popytu. Dał temu wyraz ostatnio Jarosław Szanajca, prezes giełdowej spółki deweloperskiej Dom Development. To jeden z potentatów, działający głównie na stołecznym rynku. Prezes Szanajca przyznał więc, że niepokoi go sytuacja na rynku kredytów mieszkaniowych. Spadek zdolności kredytowej i liczby udzielanych kredytów powoduje zwiększanie się nadpodaży nowych mieszkań na rynku, do której przyczynił się - także - Dom Development. W ostatnich dwóch latach warszawski potentat rozpoczął 23 inwestycje obejmujące łącznie ponad 3,8 tys. lokali. Jednak w ubiegłym wyraźnie stracił zapał do budowania następnych. Szanajca wyjaśnił, że chce utrzymywać w ofercie tyle mieszkań, ile jest ich w stanie sprzedać w ciągu roku i nie ma zamiaru brać udziału w wojnie cenowej.

Inne firmy szukają rozwiązań w budowaniu alternatywnych systemów kredytowania (mówił o tym główny konkurent Szanajcy - Józef Wojciechowski, prezes J.W. Construction). Ale to na razie tylko przymiarki, do ciągle niekonkretnej sytuacji.

Teraz dla kredytobiorców największą przeszkodą jest to, że banki muszą obliczać zdolność kredytową klientów z założeniem, że kredyt - niezależnie od faktycznej długości okresu spłaty - jest zaciągany na 25 lat, chociaż niemal 70% kredytów jest zaciąganych na okresy dłuższe, głównie 30 lat. Tymczasem zdolność kredytowa klienta przy tak restrykcyjnych założeniach spada nawet o 40%, co przełoży się na popyt i kondycję branży deweloperskiej, choć z drugiej strony - jak zapewniają analitycy - uchroni polski rynek finansowy przed ewentualną bańką hipoteczną w rodzaju amerykańskiej, która była sygnałem pierwszej fali kryzysu. Tyle, że w Stanach właśnie odtrąbiono wzrost ilości rozpoczynanych budów, a Europejczyków analitycy straszą bańką mieszkaniową już nie w Chinach, a w Norwegii. Taki cykl...

Jak zadziała ustawa deweloperska - nikt jeszcze nie jest dzisiaj w stanie powiedzieć. Lepszej spłacalności kredytów hipotecznych - a więc ustabilizowaniu rynku, może natomiast posłużyć ustawa o kredycie konsumenckim, która działa już prawie kwartał. Dlaczego? Bo bardziej przejrzyste warunki kredytowania i - przede wszystkim - poddana standardom informacja o całkowitych kosztach kredytu, być może uchronią część potencjalnych kredytobiorców przed zadłużaniem się ponad miarę, nawet jeśli bank byłby skłonny pożyczyć im pieniądze. Na krótką metę można by to uznać za kolejne ograniczenie, na dłuższą powinno wyjść na zdrowie także rynkowi deweloperskiemu.

Na czym potknęła się Rodzina?

* Gdy wprowadzono program w życie (w 2007 r.) limity cen metra mieszkania, które można było w ramach programu kupić, były tak niskie, że skorzystało z niego zaledwie 4 tys. rodzin. Mieszkania kupowano przede wszystkim na rynku wtórnym, co było sprzeczne z intencjami twórców RnS.

* To dlatego po zmianach wprowadzonych w ustawie (urealnienie ceny metra) uwzględniano z kolei nawet 40-procentowy narzut na marże deweloperów. To spowodowało radykalne podniesienie limitów, uczyniło program realnym i zapoczątkowało jego prawdziwą finansową karierę.

* Przy wyliczaniu limitów posiłkowano się też kosztem odtworzenia 1 m kw. mieszkania. GUS wylicza ten wskaźnik na podstawie danych, które uwzględniają koszty budowy sprzed kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu miesięcy. Ten mechanizm spowodował, że w latach 2009-2011, mimo że koszty budowy mieszkań radykalnie malały, limity cen w „Rodzinie na swoim”, szybowały w górę. Do ich wyliczania brano po prostu koszty budowy z lat 2007-2008, kiedy ceny szalały.

* Zwiększenie limitów spowodowało nagłe zainteresowanie programem, ale doprowadziło też do patologicznych sytuacji. Na kredyt z dopłatą można było kupić w połowie polskich dużych miast prawie 100% rynkowej oferty (np. Gorzów, Zielona Góra, Bydgoszcza, a sporą część oferty np. w Poznaniu). W tej grupie mieściły się nawet apartamenty, nie tylko mieszkania z wyższej półki. W połowie 2011 r. limit ceny 1 m kw. w Warszawie wynosił prawie 10 tys. zł, co pozwalało kupić z dopłatą apartament w centrum Warszawy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto