Rolada, kluski śląskie i modro kapusta, a może kaczka w pomarańczach, polędwiczki z figami lub kurczak faszerowany pieczarkami i szynką? W śląskim domu Barbary Kijowskiej świąteczny stół będzie bardzo tradycyjny. Nie zabraknie więc jajek w różnej postaci, gotowanej szynki, babek i baranka.
- Chciałabym, aby były to wyjątkowe święta. Bez szaleństw, gorączki zakupów, za to takie domowe - mówi Barbara Kijowska, którą odwiedziliśmy w przedświątecznym czasie w jej domu w Rokitnicy.
W niedzielny poranek jej synowie: 11-letni Olek i 6-letni Michał poszukają Zajączka, który na pewno przyniesie im niespodzianki. - Chłopcy czekają na Zajączka - śmieje się pani Basia.
Umówienie się na spotkanie z Barbarą Kijowską i jej dziećmi to nie lada wyzwanie. W czasie, kiedy mi pasuje, pani Barbara jest w pracy - od rana do wieczora. Innym razem zaś, gdy zabrzanka ma wolny od pracy zawodowej dzień, natłok innych obowiązków sprawia, że tak zwanego wolnego czasu ma bardzo niewiele.
Wreszcie umawiamy się w jej domu w Rokitnicy. Akurat ma wolny dzień. Do pracy idzie na nockę.
- Pracuję na dwie zmiany po 12 godzin. Muszę mieć wszystko zaplanowane i zorganizowane - tłumaczy
Jest drobna, szczupła, serdeczna i uśmiechnięta. Od razu proponuje kawę, herbatę, ciasto. W międzyczasie porządkuje kuchnię. Razem z gospodynią wita mnie jamniczka Matylda.
Barbara Kijowska jest doskonale zorganizowana. Od 13 lat pracuje jako laborantka w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Samotnie wychowuje dwóch synów: 11-letniego Olka i 6-letniego Michała. Jak przyznaje, nie jest to łatwe, ale możliwe do pogodzenia.
- Ale pani wysoka! - mówi do mnie Michał. I od razu bierze mnie za rękę i zaprowadza do pokoju, który dzieli ze starszym bratem. Ogromne, zielone pufy zachęcają do odpoczynku, więc korzystam z zaproszenia pani domu i siadam wygodnie w jednej z nich. - Może pani sobie zrobić z niej fotel, będzie wygodniej. O tak - Olek pokazuje mi, jak się usadowić.
- Wyjątkowo spędzimy całe święta razem, w domu. Wcześniej zawsze miałam w któryś dzień dyżur. Zjemy świąteczne śniadanie, pójdziemy do kościoła, ugotuję coś specjalnego na obiad - opowiada z uśmiechem mama chłopców.
Olek z zainteresowaniem spogląda na moją komórkę. - To Htc? Mogę zobaczyć? - pyta Olek z błyszczącymi oczyma. - Syn uwielbia nowinki technologiczne - wyjaśnia jego mama.
Barbara Kijowska najchętniej gotuje to, co synowie lubią najbardziej. Michał uwielbia włoskie spaghetti, a Olek meksykańską tortillę w każdej postaci. Chłopcy przepadają też za żurkiem. Dlatego na świątecznym stole żurek z białą kiełbasą musi być. Dania na stole Kijowskich będą tradycyjne.
- Nie jestem idealną gospodynią, ale lubię gotować i sprawia mi to przyjemność, zwłaszcza że chłopcom smakuje moja kuchnia - uśmiecha się zabrzanka.
- Kiedy przychodzę około godz. 20 do domu, po 12 godzinach pracy i widzę w zlewie talerzyki i kubki, to nie rzucam wszystkiego i nie pędzę myć tych naczyń. Jeśli z kosza na pranie wysypują się brudne ubrania, to też nie włączam na noc pralki. Wolę porozmawiać z synami, położyć młodszego spać, poczytać mu, położyć się wcześniej spać, a pozmywać i nastawić pralkę mogę przecież następnego dnia - tłumaczy pani Basia.
Dlatego przedświąteczna gorączka ominęła dom Kijowskich z Rokitnicy. Zamiast szaleć z porządkowaniem każdego kąta, pani Basia woli zabrać chłopców i Matyldę na wiosenny spacer do pobliskiego lasu. A wspólny spacer to tradycja w rodzinie Kijowskich.
- Przedświąteczne porządki zrobiłam, ale bez szaleństw. Jest czysto, błyszczeć nie musi, najważniejsze, że przeżyjemy te święta duchowo i spędzimy rodzinnie czas - podkreśla.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?