Do tego dramatycznego zdarzenia doszło 7 października. To wtedy na nasypie kolejowym 14-letni chłopiec stracił przytomność. Na pomoc dziecku ruszył ochroniarz z Biedronki. To on udzielał mu pierwszej pomocy, do czasu przyjazdu karetki. Wezwał także policję. Chłopiec śmigłowcem LPR został przetransportowany do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
14-latek trafił tam w stanie ciężkim i został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Od ponad miesiąca lekarze walczą o życie chłopca i o jego powrót do sprawności.
Wcześniej pisaliśmy
- 14-latek wciąż przebywa w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, ale opuścił już oddział intensywnej terapii. Jego stan zdrowia poprawił się, ale czeka go długa rehabilitacja - mówi Wojciech Gumułka, rzecznik GCZD w Katowicach.
Ze względu na fakt, że chłopcy zażywali środki odurzające, sprawa trafiła do sądu. Kurator złożył wniosek o wszczęcie postępowania wobec trzech chłopców, które ma ustalić, czy doszło do demoralizacji albo popełnienia przestępstwa. Wniosek ten trafił do Sądu Rejonowego w Zabrzu, do wydziału do spraw nieletnich.
Jak udało nam się ustalić, chłopiec miał już wcześniej przydzielony dozór kuratorski.
Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło 7 października za jednym ze sklepów przy Alei Szczęście Ludwika w Zabrzu. 14-latek był tam razem z dwoma kolegami. Nagle stracił przytomność.
Piotr Ligus, ochroniarz Biedronki, który uratował życie chłopcu sam nie wie, co kierowało nim w środę, 7 października, około godz. 15, że postanowił wyjść na obchód wokół sklepu. - Nie mam pojęcia, co mnie tknęło. Poczułem, że po prostu trzeba wyjść i zobaczyć, czy coś nie dzieje się za sklepem - opowiadał w rozmowie z Dziennikiemzachodnim.pl.
Na dawnym wale kolejowym, gdzie przebywali chłopcy, często przesiaduje szemrane towarzystwo, które zachowuje się głośno, pije alkohol, a czasem dochodzi nawet do podpalania śmietników, które należą do sklepu. To właśnie tam zauważył nieprzytomnego chłopca.
- Spojrzałem na jego twarz. Była fioletowo-sina. Sprawdziłem funkcje życiowe i nie stwierdziłem oddechu. Zacząłem reanimację, a w między czasie wezwałem policję. Cały czas do niego mówiłem: "Nie poddawaj się! Musisz walczyć!" - mówił nam Piotr Ligus.
Ochroniarz samodzielnie prowadził resuscytację chłopca, aż do przyjazdu funkcjonariuszy policji, którzy włączyli się do akcji. Później na miejscu pojawił się zespół ratownictwa medycznego, a wraz z nim helikopter LPR, którym poszkodowany trafił do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
Funkcjonariusze z Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu już w dniu wypadku rozpoczęli śledztwo, które ma wyjaśnić jego okoliczności. Zabezpieczyli informacje na temat osób, które były wtedy na wale kolejowym, dokonali oględzin miejsca i rozpoczęli pierwsze przesłuchania.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?