Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Namiastka domu

Olga Wiśniowska
Dziesięcioro podopiecznych Centrum Wsparcia Kryzysowego Dzieci i Młodzieży mieszka w specjalnie przygotowanym dla nich lokalu przy ul. Stalmacha. Dzięki temu wychowankowie uczą się samodzielności, ale przede wszystkim mają namiastkę prawdziwego domu.

Mieszkanie ma ok. 170 metrów, przestronną kuchnię, łazienkę i kilka pokoi. Dziesięcioosobowa grupa w wieku od 10 do 19 lat jest cały czas pod opieką wychowawców. Razem planują zakupy, dzielą sprawiedliwie obowiązki i wzajemnie sobie pomagają.

– Idea jest taka, by były to jak najmniejsze grupy, by mieli bliższy kontakt z opiekunem, a warunki były zbliżone jak najbardziej do domowych – mówi Zofia Rak, zastępca dyrektora Centrum Wsparcia Kryzysowego.

CWKDiM opłaca rachunki, a domownicy otrzymują 2600 zł miesięcznie na jedzenie, środki czystości i ubrania. Wychowawcy starają się tak zaplanować budżet, by na nic nie zabrakło dziesięcioosobowej rodzinie.

– Różnica pomiędzy domem dziecka i takim mieszkaniem polega na tym, że tu jedzenie się nie marnuje, a jednocześnie każdy może zrobić sobie kanapki z tym, z czym lubi. Dzieci i młodzież pomagają w przygotowywaniu posiłków. Wcześniej byli przyzwyczajeni do mało zróżnicowanego menu, jeden chłopiec jadł na przykład tylko chleb z keczupem z mikrofalówki. Trzeba zmieniać wiele takich nawyków, to zadanie wychowawców – dodaje Rak.

Grupa mieszka przy ul. Stalmacha od czerwca, zdążyli się już zadomowić i zżyć ze sobą.

– Mieszkamy w pokoju z 19-letnim Michałem i i 17-letnim Kordianem, są dla nas jak starsi bracia. Czasami pomagają nam odrabiać lekcje albo przygotować jedzenie – mówią dziesięcioletni Armando i George.

Jak w każdej rodzinie, młodzi mają różne obowiązki, zakazy i nakazy – mogą wychodzić, ale muszą powiedzieć, gdzie, z kim, kiedy wrócą. Nie mogą pić, palić, muszą chodzić do szkoły i wywiązywać się z domowych obowiązków – prania, sprzątania i tym podobnych. Ale nie narzekają.

– Bardzo mi się tu podoba, jest znacznie ciszej i spokojniej, niż w ośrodku, i spoczywa na nas trochę więcej odpowiedzialności – twierdzi Michał.

Zofia Rak twierdzi jednak, że tego typu domu nie są najlepszymi rozwiązaniami. Tłumaczy, że najważniejsze powinno być dążenie do powrotu dziecka do jego biologicznej rodziny, a gdy to okazuje się niemożliwe – umieszczenie dziecka w rodzinie zastępczej. O te jednak w Zabrzu bardzo trudno.

– Dziecko potrzebuje stabilizacji, opieki jednej osoby, do której zawsze może się zwrócić, a nie wychowawców, którzy w każdej chwili mogą się zmienić. To nie jest tak, że oddamy pięknie wyremontowane mieszkanie i ono stanie się dla nich domem. To nie jest dom i nigdy nim nie będzie – twierdzi Zofia Rak.

Podobne mieszkania w Zabrzu znajdują się już w Mikulczycach, Biskupicach i jedno w centrum miasta. W połowie września uroczyście otwarty zostanie dom dla czternaściorga wychowanków na os. Helenka, nieopodal obecnego Centrum Wsparcia Kryzysowego Dzieci i Młodzieży

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zabrze.naszemiasto.pl Nasze Miasto