Zwiedzający nie kryli zadowolenia, ale nie wszyscy. Pan Ryszard przyjechał z Katowic, nie podzielał entuzjazmu pozostałych. - Wspomnienia wracają, jak mnie tu, w tym budynku katowali komuniści. Z ciekawości przyjechałem, pooglądać, ale wspomnienia wracają, jak tu ludzi bili i kopali za śląskie poglądy – mówił. Jego zdaniem pamiątek po historii budynku jest w nim za mało. - On jest przesiąknięty krwią. Przy wejściu jest tablica, że tu mordowali Ślązaków hitlerowcy, ale nie ma że po wojnie Polacy mordowali Ślązaków – żalił się.
Muzeum Powstań Śląskich otwarto w odnowionym zabytkowym budynku policji na rogu ulic Szpitalnej i Polaka. Budowla powstała w 1907 r., zaprojektowali ją bracia Zillmanowie na potrzeby zarządu obszaru dworskiego Donnersmarcków, ci sami którzy zaprojektowali osiedle Nikiszowiec. Potem mieścił się tu urząd gminy Świętochłowice, a w czasie II wojny światowej niemiecka Schutzpolizei, po wojnie działała milicja, zaś po 1989 r. - urzędowała policja. Pusty budynek stał od nocy sylwestrowej 1999/2000, kiedy to w komendzie wybuchł pożar i spłonęła.
Świętochłowiczanie nie kryli zdumienia, jak budynek pięknie odrestaurowano. - Mieszkam tu 35 lat i naprawdę jestem zauroczona, coś pięknego to muzeum, fantastyczna sprawa, na dwa wieki do przody, elegancko. Może to muzeum trochę Świętochłowice rozsławią – zastanawiała się pani Władysława.
Wśród zwiedzających był także historyk z Uniwersytetu Śląskiego prof. Zygmunt Woźniczka. - Podoba mi się, ale dopiero zaczynam oglądać. Na pewno historia podana w ten sposób – nowoczesny, ciekawy – jest bardzo interesująca – oceniał. Jak mówił, to czy placówka będzie przyciągała ludzi zależy od jej zarządców. - To kwestia odpowiednich wystaw, spotkań, sympozjów, na pewno będą tu także szkoły przyjeżdżały. Takie miejsce było aglomeracji bardzo potrzebne i cieszę się, że powstało – podkreślał. Dodał, że informowanie o historii powstań śląskich, zwłaszcza młodych, jest bardzo ważne. - Znajomość tej historii jest jak historii w ogóle, bardzo mała, a tu jest bardzo interesująca lekcja, bo informacje podane są w ciekawej formie. Oczywiście można dyskutować, czy przekazywać je właśnie tak, albo o których mówić więcej, o których mniej, ale to już kwestie merytoryczne, najważniejsze, że o powstaniach mówimy i tym muzeum nie damy o nich zapomnieć – komentował.
Chętnych do zwiedzania muzeum było znacznie więcej. Krótko po godzinie 11. sprzedawano wejściówki już na godzinę 16.50. Chętnych każdorazowo dzielono na grupy. Zapraszano też kolejnego dnia, czyli w niedzielę (muzeum będzie czynne od 12. do 17). Ci, którzy muzeum już opuścili oglądali ogrody za budynkiem przy Polaka, była tu okazja wziąć udział w grach plenerowych, czy zrobić sobie zdjęcie.
Ci, którzy atrakcji mieli dość rozchodzili się po centrum Świętochłowic, ale nie by dalej zwiedzać, a odnaleźć zaparkowane samochody. W sobotę parking przy muzeum (dla 20 aut) był zastawiony namiotem, miejsc trzeba było więc szukać na okolicznych ulicach, ale tu już około południa trudno było o miejsce do postoju. Co gorsza dużego ogólnodostępnego parkingu nie ma też nigdzie w okolicy.
Instahistorie z VIKI GABOR
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?