Pierwszy dostrzegł cud sygnalista z kopalni Makoszowy, który później opowiadał gazetom: "Matka Boska pojawiła się na kuchennej szybie u sąsiadki Łucji Piechnik." Pobiegł po ludzi.
Wszyscy zobaczyli świętą twarz okrytą chustą, dzieciątko, a nad nimi krzyż. Pani Łucja była szczęśliwa, że Maryja pokazała się u wdowy, która na nic dobrego już nie czekała. Zaczęły się pielgrzymki, tłumy i modlitwy. Szybę zabrano do kościoła. Parafianie przynieśli ją z powrotem. Odwiedzali ją wierni z całego regionu i kraju, aż cud na szybie przestał być sensacją.
Wtedy Kończyce odwiedził Stanisław Bieniasz, pisarz urodzony w pobliskim Pawłowie, mieszkający w Niemczech. Była wiosna następnego roku. W tekście "Cud nad Czarniawką" dla miesięcznika "Śląsk" opisywał nieforemny familok Piechnikowej, pobliską hałdę , zapomnianą stodołę, teren, który opada łagodnie w dół brudnej rzeczki.
Czarniawka! "Ta rzeczka niegdyś, po plebiscycie i trzecim powstaniu wyznaczała granicę, dzielącą starą Polskę od Niemiec." Wyzwoliły się wspomnienia. I cud, i rzeczka stały się pretekstem do rozważań o życiu na tym kawałku ziemi, dziurze, gdzie żyło się tak trudno. "Ale dlaczego właśnie tutaj pokazała się Matka Boska?
"Może dlatego, że ta ziemia i ci ludzie tyle musieli wycierpieć" - odpowiada pisarz, który też dostrzegł Ją na szybie.
I dodaje: "Najbardziej liczy się to, co dzieje się w ludziach, którzy przyjechali do Kończyc. Że stali się trochę lepsi. Czy to jest mało? Czy to już nie jest już cudem?"
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?