Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marketingowa porażka?

Jacek Skorek
Rzeczywiście, frekwencja nie dopisała - powiedziała dytektor DMiT Barbara Baranowska. Fot. Mikołaj Suchan
Rzeczywiście, frekwencja nie dopisała - powiedziała dytektor DMiT Barbara Baranowska. Fot. Mikołaj Suchan
W dniach 16-18 marca w Domu Muzyki i Tańca odbywała się pierwsza edycja Targów Edukacyjnych skierowanych do uczniów gimnazjów, szkół średnich oraz pomaturalnych.

W dniach 16-18 marca w Domu Muzyki i Tańca odbywała się pierwsza edycja Targów Edukacyjnych skierowanych do uczniów gimnazjów, szkół średnich oraz pomaturalnych.

Podczas imprezy zaprezentowały się licznie szkoły językowe, wydawcy podręczników i książek, fundacje, oferujący praktyki za granicą, kursy wakacyjne, szkolenia internetowe, a nawet producenci pomocy dydaktycznych i naukowych. Cóż jednak z tego, skoro imprezę, zdaniem wystawców, odwiedziła garstka zwiedzających...

– Rzeczywiście, frekwencja nie dopisała, jednak nie prawdą jest, jakoby było aż tak źle. Dom Muzyki i Tańca odwiedziło 1520 osób. W pierwszym dniu zrezygnowaliśmy z pobierania opłat za wstęp, by zachęcić szerszą widownię do odwiedzania stoisk. Plan kampanii informacyjnej został sporządzony zgodnie z regułami sztuki. W pierwszym dniu targów – już po rozpoznaniu rzeczywistego zainteresowania, które przeczyło wcześniejszym deklaracjom placówek oświatowych – zostały podjęte dodatkowe działania – powiedziała Barbara Baranowska, dyrektor DMiT.

Sytuacja ta nie zadowoliła jednak wystawców. Wielu z nich, z racji niskiej frekwencji, nie doczekało nawet końca targów. Podczas pożegnalnego spotkania organizatorów z wystawcami, Mariusz Drogokupiec, właściciel Szkoły Języków Obcych Angmen wręczył Barbarze Baranowskiej pismo, w którym wyrażał swe niezadowolenie z przebiegu imprezy. Pod listem podpisało się szesnastu przedstawicieli uczestników targów.
– Kiedy podejmowaliśmy decyzję o uczestnictwie w tak znamienitym wydarzeniu wystawienniczym, jakim z założenia miały być Targi Edukacyjne „Twoja Szkoła”, spodziewaliśmy się ze strony tak uznanych organizatorów działań marketingowych zapewniających choć w minimalnym stopniu frekwencję odwiedzających. Pierwszy dzień targów okazał się porażką organizacyjną, a każdy kolejny utwierdzał nas w przekonaniu, iż opłaty za udział w targach były przysłowiowymi pieniędzmi wyrzuconymi w błoto. Czterech do pięciu klas uczniów szkół średnich, które w pierwszym dniu odwiedziły targi, nie można nazwać „przełamywaniem lodów”. Kolejne dni potwierdziły brak skuteczności działań marketingowych podjętych lub nie przez organizatorów – drugiego dnia stoiska odwiedziły dwie klasy oraz kilka osób indywidualnych, co jest sprzeczne z informacjami zamieszczonymi w zaproszeniu do uczestnictwa w targach. Wobec powyższego domagamy się w formie zadośćuczynienia zwrotu części poniesionych kosztów związanych z uczestnictwem w Targach Edukacyjnych, których przygotowanie nie spełniło naszych minimalnych nawet oczekiwań. Od strony techniczno-wystawienniczej targi oceniamy w stopniu zadowalającym, natomiast ograniczone działania mające zapewnić frekwencję okazały się totalną katastrofą – napisali uczestnicy imprezy do organizatorów. – Wiem, że była to pierwsza edycja targów, ale zarzuty są co najmniej krzywdzące. Wszyscy wiedzieli, że impreza nie ma tradycji. Ale kiedy przy szampanie pożegnalnym pojawił się ten wątek i pan Drogokupiec znienacka wręczył nam pismo i najwyraźniej on był przywódca rokoszu, poczułam jakby wymierzono mi policzek. Szczególnie, że adresatem listu były wszystkie lokalne redakcje – mówi Barbara Baranowska. – Jeżeli ktoś w ten sposób postępuje, to tak naprawdę nie chce rozmawiać, tylko zrobić sobie dodatkową reklamę w mediach. Z drugiej strony wysłuchałam też opinii wściekłych uczniów, którzy przyszli na targi, a interesujące ich stoiska były nieczynne, bo ktoś poszedł sobie na kawę. Muszę się mocno zastanowić nad kolejną edycją targów, bowiem napotkałam niezrozumiały opór zabrzańskich szkół, które wolały pojechać na targi do Gliwic niż do nas.

Takie zapewnienia nie zadowalają jednak Mariusza Drogokupca, który za stanowisko zapłacił ponad 1200 złotych i nie zdołał zareklamować swej szkoły. Nie wszyscy jednak podchodzą to sprawy w taki sposób. Jednym z wystawców był Wydział Mechaniczno-Technologiczny Politechniki Śląskiej w Gliwicach.

– Tak to bywa z imprezami targowymi. Jeżeli ktoś włożył wysiłek w przygotowanie targów, to przecież nie po to, żeby wszystko popsuć. Nie mamy pretensji, że ludzie nie chcieli przyjść. Trudno też wymagać, żeby szkoły organizowały wycieczki, bo to przecież nie czasy, kiedy Breżniew jechał przez miasto i każdy musiał stać i machać chorągiewką. Może i szkoły są zmęczone tym, co się dzieje, nową maturą, a może uczniowie już inaczej podchodzą do sprawy. Dziś jest Internet, można zdobyć informacje innymi kanałami, nie trzeba wychodzić z domu. Nie chcę więc krytykować. Może jakiś zawód rzeczywiście był, bo rozdaliśmy tylko około 70 informatorów, ale naszą rolą jest przekazywać informacje tym, którzy jej chcą – powiedział prof. Leszek Dobrzański, dziekan wydziału Mechaniczno Technologicznego Politechniki Śląskiej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zabrze.naszemiasto.pl Nasze Miasto