Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marcin Kuźba znowu chce strzelać bramki dla Górnika Zabrze

Andrzej Azyan
Fot. Mikołaj Suchan
Fot. Mikołaj Suchan
Na eksponowanym miejscu w klubowej kawiarence Górnika o nazwie "Goool" można zauważyć piłkarską koszulkę z napisem Kuźba. - Pochodzi z okresu mojej gry w Lozannie - mówi Marcin Kuźba.

Na eksponowanym miejscu w klubowej kawiarence Górnika o nazwie "Goool" można zauważyć piłkarską koszulkę z napisem Kuźba. - Pochodzi z okresu mojej gry w Lozannie - mówi Marcin Kuźba.

- Kiedyś, przejazdem, byłem w Zabrzu. Odwiedziłem stadion Górnika, wstąpiłem do kawiarni. Poproszono mnie, abym coś zostawił na pamiątkę. Obiecałem, że przyślę koszulkę i słowa dotrzymałem - mówi Marcin Kuźba.

Niedługo, bo 15 kwietnia bieżącego roku obchodzić będzie trzydzieste urodziny. Dla piłkarza jest to wiek, w którym można już dokonać przynajmniej częściowego bilansu sportowej kariery. Sześć razy wystąpił w I reprezentacji Polski, zdobył dwie bramki.

Prosto do Gwarka

Pochodzi z Lubochni koło Tomaszowa Mazowieckiego. Jego ojciec, Marian, był trenerem i zawodnikiem miejscowej drużyny LKS. Mając dwanaście lat występował razem z nim w zespole seniorów w A klasie, strzelił nawet kilka bramek. Będąc w ósmej klasie szkoły podstawowej zaczął się zastanawiać, co dalej robić. Znajomy ojca powiedział, że w Zabrzu jest Szkolny Klub Sportowy Gwarek, w którym można połączyć naukę z uprawianiem futbolu. Bez problemu dostał się do niego. Trener Jan Kowalski, widząc jak się porusza na boisku, od razu stwierdził, że jest to talent na miarę Włodzimierza Lubańskiego.

- W Gwarku bardzo dużo trenowaliśmy. Rano były zajęcia na boisku, potem nauka w szkole, znowu trening, powrót do internatu, odrabianie zadania. Z wielkim sentymentem wspominam pana Bolka Niesytę. To był nasz wspaniały wychowawca i przyjaciel - mówi Marcin.

Widzew, czyli błąd

Z Gwarka w 1995 roku, mając 18 lat, trafił do Górnika Zabrze. Trenerem był wtedy Adam Michalski. Zadebiutował w ekstraklasie w meczu przeciwko GKS Bełchatów. Nie był zadowolony z tego występu. Trochę zjadła go trema. Dość szybko opanował nerwy i stał się wyróżniającym się zawodnikiem w zespole czternastokrotnego mistrza Polski, a co najważniejsze zaczął strzelać bramki. Nic dziwnego, że w styczniu 1996 roku zainteresował się nim Widzew Łódź. Trener tej drużyny Franciszek Smuda budował zespół na Ligę Mistrzów.

- Działacze Widzewa skontaktowali się ze mną. Zobaczyli mój kontrakt i powiedzieli, że nie jest taki, jaki powinien być. Mogą go rozwiązać i będę grać w ich klubie. Okazało się, że nie jest to takie proste. W Łodzi trenowałem cztery miesiące. Potem zostałem zawieszony i nie mogłem grać nawet w sparingach. Wypadłem wtedy z reprezentacji Polski, bo wcześniej w niej zadebiutowałem. Otrzymałem nowe powołanie, ale byłem zawieszony i nie mogłem pojechać na zgrupowanie. Teraz, patrząc na to z perspektywy, uważam, że to całe zamieszanie z moim przejściem do Widzewa było niepotrzebne. Gdybym nie wyjechał wtedy do Łodzi, może moja kariera potoczyłaby się inaczej, a tak tylko skłóciłem się z kibicami. Po powrocie do Górnika na początku nie grałem najlepiej. Nie byłem na tyle mocny psychiczne, żeby to wszystko ogarnąć. Potem nastąpiła stabilizacja. Znowu zacząłem dobrze grać i strzelać dla Górnika. Kibice zapomnieli, to co było złe i wszystko wróciło do normy. - uważa Kuźba.

Sprzedany za młodu

W 1998 roku Kuźba grał bardzo dobrze. Coraz głośniej mówiono o nim nie tylko w Polsce, ale i za granicą. To był najlepszy okres, aby go dobrze sprzedać do zachodniego klubu. Trafił do francuskiej drużyny Auxerre prowadzonej przez legendarnego trenera Guy Rouxa. W sparingowych meczach spisywał się dobrze, strzelał bramki.

- W lidze było już znacznie trudniej. W pierwszych meczach nie udało mi się zdobyć bramki. Wszedł za mnie ktoś inny, strzelił gola, a ja trafiłem na ławkę, z której trudno było dostać się do podstawowego składu - wspomina Kuźba.

Znacznie milej wspomina pobyt w szwajcarskiej drużynie Lausanne Sports, do której trafił w 1999 roku.

- To były dla mnie udane dwa lata. W pierwszym roku mojego pobytu zdobyliśmy wicemistrzostwo kraju, dobrze wypadliśmy w europejskich pucharach - wspomina Kuźba.

W 2001 roku przeniósł się do francuskiego, drugoligowego AS Saint Etienne.

Zmora kontuzji

- Trafiłem do drużyny, którą budowano. Kupiono kilkunastu zawodników. Przyszedł nowy trener, który chciał awansować do I ligi, ale nie udało się tego osiągnąć. Byłem tam wypożyczony na rok. Klub nie przedłużył ze mną umowy. Nie wiedziałem, co robić. Otrzymałem propozycję z Wisły Kraków. Tomek Frankowski doznał kontuzji, więc potrzebny był napastnik. Pojechałem z wiślakami na zgrupowanie do Francji i zostałem w drużynie - opowiada Kuźba.

Do Krakowa przyszedł w 2002 roku. Przez pół roku spisywał się bardzo dobrze. Potem zaczęły go trapić kontuzje. Doznał urazu kolana. Nie poddał się szczegółowym badaniom.

- Zbliżał się ważny mecz w Pucharze UEFA z Lazio, dlatego brałem środki przeciwbólowe, myśląc, że jakoś to będzie. Niestety, organizmu nie da się oszukać. Miałem kilka zabiegów. Pojechałem do Grecji, aby grać w Olympiakosie Pireus. I tam na początku było dobrze, ale po trzech miesiącach kontuzja odnowiła się. Zdołałem się wyleczyć. Myślałem, że tam zostanę, ale zmienił się trener. Ściągnął swoich zawodników, dla mnie zabrakło miejsca. Wisła ponownie chciała mnie zaangażować, więc wróciłem do Krakowa - mówi Kuźba.

W 2004 roku w wiślackim ataku brylowali Tomasz Frankowski i Maciej Żurawski. Trudno było przebić się do pierwszego składu. Większość czasu spędzał na ławce rezerwowych. Rzadko wchodził na boisko. Jak już zagrał, to był zwykle brutalnie faulowany i łapał kolejne kontuzje. Dopiero za trenera Jerzego Engela zdołał sobie wywalczyć miejsce w podstawowym składzie. Po przyjściu trenera Dana Petrescu znowu mu się nie wiodło. Rumun miał ostre metody treningowe.

Półroczny kontrakt

- Po powrocie ze Szczecina z meczu z Pogonią, po dziesięciogodzinnej podróży pociągiem od razu poszliśmy na trening. Boisko było zmarznięte, bo działo się to w marcu. Doznałem kolejnej kontuzji. Leczyłem się osiem miesięcy. Po tym okresie wznowiłem treningi. W Wiśle nie bardzo mnie widziano. Skorzystałem zatem z propozycji Górnika i na początku lutego bieżącego roku znalazłem się w Zabrzu. Mam nadzieję, że wrócę do dawnej dyspozycji i znowu będę strzelać bramki - przekonuje Kuźba.

Żona Marcina, Tamara, jest zabrzanką. Poznali się, kiedy grał w Gwarku. Obecnie z 10-letnim synem Kewinem i 7-letnią córką Oliwią mieszkają w Krakowie. Zamierzają jednak wynająć mieszkanie w Zabrzu. Z Górnikiem podpisał półroczny kontrakt. Czy go przedłuży? Czas pokaże. •

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zabrze.naszemiasto.pl Nasze Miasto