Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lekarz, który przez 13 lat pracował w pogotowiu, teraz sam potrzebuje pomocy

Marzena Puchała
Pracownicy pogotowia liczą, że dr Adam Ziółkowski wróci do pracy. Na zdjęciu (od lewej) Marta Greluk – szefowa zabrzańskiej stacji, Karina Ziółkowska – żona lekarza, Joachim Smoczok – pielęgniarz, Weronika Korczak – ratownik, Barbara Hebiowska – lekarka i Mariusz Potempka – kierowca.
Pracownicy pogotowia liczą, że dr Adam Ziółkowski wróci do pracy. Na zdjęciu (od lewej) Marta Greluk – szefowa zabrzańskiej stacji, Karina Ziółkowska – żona lekarza, Joachim Smoczok – pielęgniarz, Weronika Korczak – ratownik, Barbara Hebiowska – lekarka i Mariusz Potempka – kierowca.
Święta Bożego Narodzenia w domu Kariny i Adama Żiółkowskich nigdy nie były standardowe. Mało było czasu na świętowanie, bo Adam Ziółkowski, lekarz zabrzańskiego pogotowia, zwykle pędził do pracy.

Święta Bożego Narodzenia w domu Kariny i Adama Żiółkowskich nigdy nie były standardowe. Mało było czasu na świętowanie, bo Adam Ziółkowski, lekarz zabrzańskiego pogotowia, zwykle pędził do pracy. W tym roku także standardowo nie będzie. Tym razem rodzina Ziółkowskich spędzi święta w szpitalu - żona Karina i trzynastoletnia córka Dominika opłatkiem przełamią się przy łóżku Adama Ziółkowskiego, który od kilku miesięcy walczy o powrót do zdrowia w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym św. Barbary w Sosnowcu.

Dramat zaczął się w sierpniu tego roku - w jednej chwili jego życie zawisło na włosku. Lekarz był na służbie, wyjechał na wezwanie do mężczyzny leżącego na ulicy. W chwili gdy wkładali nosze z pacjentem do karetki, uderzył w nich z ogromną siłą polonez. Jego kierowca był pijany. W wypadku poszkodowany został cały zespół karetki. Kierowca już wrócił do pracy, pielęgniarka nadal się leczy i - jak mówi Marta Greluk, szefowa zabrzańskiego pogotowia - nie wie czy wróci do pracy. Poza urazami fizycznymi są też psychiczne - to pielęgniarka jako pierwsza udzielała pomocy najciężej rannemu Adamowi Ziółkowskiemu. Lekarze, którzy później się nim zajęli mówią, że z tak ciężkim przypadkiem jeszcze nie mieli do czynienia. Nie dawali mu szans, twierdzili, że nie będzie już nigdy normalnie funkcjonował. Od kilku miesięcy lekarz jest rehabilitowany, robi postępy, ale już wiadomo, że powrót do zdrowia potrwa nawet kilka lat.

- To tak, jakby zamknięto go w puszce. Nie mógł się poruszać ani mówić. Dla człowieka, który zawsze był bardzo aktywny, to coś strasznego. Lekarze bardzo często mówili mi, że tak już będzie. Kiedyś jeden docent stojąc przy łóżku męża mówił "on nie rozumie, nie wie, że tutaj jesteśmy", nachylił się nad Adamem i zapytał "i jak, słyszysz nas, mówisz po rosyjsku? ". Po chwili ciszy mąż zaczął mruczeć rosyjską piosenkę. Nie mógł mówić, ale w ten sposób dał znać, że rozumie. Docentowi szczęka opadła... - mówi Karina Ziółkowska, która sama jest lekarzem i wie, jak trudno po tak ciężkim urazie głowy wrócić do zdrowia. O tym, że bAdam Ziółkowski wyzdrowieje, przekonana jest Dominika, jego trzynastoletnia córka. Dziewczynka wszystkich podnosi na duchu, od początku jest przy tacie - jeszcze kiedy był w śpiączce, czytała mu książki o przygodach Tomka Sawyera, mówiła do niego i czekała aż się obudzi.

- Pięć dni po wypadku obchodziliśmy 15. rocznicę ślubu, tydzień później były moje urodziny. Najpierw czekałam aż otworzy oczy, później, że coś powie, zje, poruszy ręką. To trudne chwile, ale ani nas, ani męża nie opuszcza optymizm. Walczy o powrót do zdrowia. Cały czas ktoś przy nim jest - teściowa, rodzeństwo, córka, ja, przyjaciele i koledzy z pracy - z pogotowia i akademii medycznej, gdzie także pracował. W tym roku miał bronić habilitacji, kończył badania. A tymczasem zamiast habilitacji ma rehabilitację... Adam jest bardzo wierzący, to mu pomaga. Wielu ludzi także się za niego modli - mówi Karina Ziółkowska.

- Adam obiecał mi, że w w maju-czerwcu wróci do pracy. I my na niego czekamy. Nie musi jeździć karetką, znajdziemy dla niego inne stanowisko. Czekają na niego też pacjenci, którzy często zachodzą i pytają o jego zdrowie. Ten wypadek to był dla nas wszystkich szok. Adam zawsze mówił, że nie pracuje, ale służy chorym. W tym przypadku ta służba okazała się tragiczna - mówi Marta Greluk, szefowa zabrzańskiego pogotowia.

Pomogli i pomagają

Karina Ziółkowska, żona dr. Adama Ziółkowskiego za naszym pośrednictwem chce podziękować tym, którzy uratowali życie jej mężowi - załodze zabrzańskiego pogotowia, personelowi Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego św. Barbary w Sosnowcu. Marta Greluk, szefowa zabrzańskiego pogotowia ratunkowego do tej grupy dołącza wszystkich, którzy cały czas przychodzą do stacji, pytają o zdrowie lekarza i zapewniają o pamięci i modlitwie oraz tych, którzy zorganizowali koncert charytatywny w Centrum Kultury Alternatywnej "Wiatrak", z którego dochód przeznaczony został na leczenie Adama Ziółkowskiego. Pomoc potrzebna jest nadal. Wszyscy, którzy chcieliby wesprzeć lekarza mogą wpłacać pieniądze na konto: "Akcja dla Adama", ING Bank Śląski oddział Zabrze, numer: 40 1050 1588 1000 0023 1030 7799.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zabrze.naszemiasto.pl Nasze Miasto