Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań - Sporting Braga 1:0. Rudnevs bohaterem

Radosław Patroniak, Grzegorz Szkiłądź
Jesienią piłkarze Lecha dostarczyli kibicom mnóstwo radości w pucharach. Jak będzie w dwumeczu z Bragą?
Jesienią piłkarze Lecha dostarczyli kibicom mnóstwo radości w pucharach. Jak będzie w dwumeczu z Bragą? M. Zakrzewski
Poznańska Lokomotywa ruszyła z impetem w 2011 roku. Kolejorz pokonał 1:0 (0:0) Sporting Braga w pierwszym meczu 1/16 finału Ligi Europejskiej. Jedynego gola spotkania zdobył niezawodny Artjoms Rudnevs. Rewanż za tydzień w Portugalii.

To pierwsza wygrana polskiej drużyny w europejskich pucharach wiosną od 20 lat (w 1991 r. w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Pucharu Zdobywców Pucharów Legia Warszawa pokonała Sampdorię Genua 1:0). Zwycięstwo zapewnił najskuteczniejszy napastnik Kolejorza w tym sezonie.

W 72. min. pięknym prostopadłym podaniem popisał się Siergiej Kriwiec. Rudnevs wyszedł sam na sam z Arturem i płaskim strzałem pomiędzy nogami golkipera umieścił futbolówkę w siatce. To piąty gol Łotysza w Lidze Europejskiej.

Sam mecz nie był wielkim widowiskiem. Kolejorz z trudem organizował akcje ofensywne. Widać było brak spotkań o stawkę przez ostatnie dwa miesiące. Jednak najważniejsze, że mistrz Polski wygrał i nie stracił gola. Rewanż w następny czwartek. Początek spotkania o godz. 21.05.

Zobacz film:Pomeczowa konferencja Jose Mari Bakero

Może w grze Lecha nie było fajerwerków i znanego z jesiennych spotkań dynamitu i ognia. Była za to ambicja, poparta instynktem strzeleckim supersnajpera Artjomsa Rudnevsa. Dzięki niemu za tydzień w Bradze to my, a nie rywale będziemy bliżej awansu do 1/8 finału Ligi Europejskiej.

Czytaj także: Lech pokonał na Bułgarskiej Bragę. Galeria zdjęć

Przed meczem na trybunach najwięcej mówiło się o śnieżnej aurze (wymusiła granie czerwoną piłką), która przywoływała na myśl pozytywne wspomnienia z pamiętnego starcia z Juventusem oraz o nadmiarze porządkowych (to efekt krytycznego raportu UEFA). Drugim wiodącym tematem był przemeblowany skład gospodarzy. Największym zaskoczeniem była w nim obecność Seweryna Gancarczyka i Bartosza Ślusarskiego.

- Trochę jestem zaskoczony decyzją trenera Bakero, ale jednocześnie szczęśliwy. Nie sądzę, że szkoleniowiec kierował się tym, że kiedyś grałem w lidze portugalskiej, bardziej moją dyspozycją - przyznał "Ślusarz", który tym razem zagrał jako lewoskrzydłowy. Z kolei Gancarczyk wygrał po kilku miesiącach rywalizację z Luisem Henriquezem, ale nie czynił z tego faktu niebywałego wydarzenia. - U Bakero jest tak, że dzisiaj jesteś w podstawowej jedenastce, a jutro możesz już siedzieć na trybunach. Mamy w głowach sposób gry Sportingu, ale tak naprawdę nieważne jest to jak oni zagrają, tylko jak my zagramy - słusznie zauważył lewy obrońca Kolejorza.

W ekipie Bragi brakowało przede wszystkim błyskotliwego Brazylijczyka Alana, ale nie brakowało impetu, bo goście rozpoczęli mecz od wywalczenia rzutu rożnego. Po zaatakowaniu bramkarza Artura przez Rudnevsa Lech też centrował z rogu, ale bez efektu.

Lech tak naprawdę przebudził się w 11. min, gdy Semir Stilic uruchomił Ślusarskiego. Do podania tego ostatniego nie doszedł Rudnevs, ale wreszcie pod bramką "Arcybiskupów" porządnie się zakotłowało. Groźniej jednak było chwilę później na przedpolu mistrzów Polski, kiedy po główce Limy kapitalną interwencją popisał się Krzysztof Kotorowski. Wzrokiem odprowadził on natomiast piłkę po uderzeniu z wolnego Brazylijczyka (wcześniej Ze Meyonga bezmyślnie faulował Bartosz Bosacki).

Potem w grze gospodarzy brakowało dynamicznych akcji na flankach i precyzyjnego rozegrania w środku pola, czyli zdaniem niektórych... Sławomira Peszki. Po niezłym początku całkowicie zgasł Ślusarski, który tracił piłki i ewidentnie źle czuł się na ośnieżonej murawie. Po pierwszej połowie widać było, że Lech wrócił z ciepłych krajów i nie wybudził się jeszcze z zimowego snu. Tymczasem rywale, mimo osłabień, prezentowali sporą determinację, dobre wyszkolenie techniczne i wybieganie, czyli to wszystko, co charakteryzuje drużynę, będącą w pełni ligowych rozgrywek.

Czytaj także:Bakero po meczu: To był jedynie pierwszy krok

Drugie 45 min Kolejorz rozpoczął z nowym piłkarzem (Mateusz Możdżeń zastąpił Ślusarskiego)i przekonaniem, że z Portugalczykami trzeba grać na maksymalnych obrotach. Trener Bakero chwilę później znów korygował ustawienie, wpuszczając na boisko Jacka Kiełba za bezproduktywnego Jakuba Wilka. Niemoc mistrzów Polski trwała jednak w najlepsze. Lechici próbowali przezwyciężyć ją za pomocą stałych fragmentów gry. Problem jednak polegał na tym, że przedmeczowe zapowiedzi o skłonności bramkarza i defensywy Sportingu do błędów nie potwierdziły się na boisku przy Bułgarskiej.

W miarę upływu czasu można było oczekiwać przeniesienia gry na połowę portugalskiej jedenastki. Niestety, zamiast ultraofensywy gospodarzy kibice obserwowali coraz śmielsze ataki gości, którzy w dodatku nie posiłkowali się zmianami. Wszystko mogła odmienić sytuacja z 67. min, w której po rogu groźnie strzelał Ivan Djurdjevic. Piłka jednak ugrzęzła między nogami obrońców. Potem przyjezdni uspokoili grę i posłali do boju swojego najlepszego jokera, Brazylijczyka Alana.

Dali się jednak uśpić poznaniakom, a zwłaszcza Siergiejowi Kriwcowi, który najpierw przejął piłkę w środku pola, a następnie idealnie obsłużył Rudnevsa (to jego piąte trafienie w tym sezonie w pucharach). Łotysz wyszedł na czystą pozycję i z zimną krwią trafił do siatki, puszczają futbolówkę między nogami Artura. 1:0 dla Lecha i szaleństwo na trybunach! Nic nie zapowiadało gola, ale kto o tym będzie pamiętał, jeśli Kolejorz awansuje do 1/8 finału Ligi Europejskiej.

Zobacz także:Trener Bragi: Zdecydował fatalny błąd

Chóralne śpiewy miały uskrzydlić ekipę z Bułgarskiej, ale bramka też rozsierdziła Portugalczyków, którzy przejęli inicjatywę i za wszelką cenę dążyli do wyrównania. W 84. min w barwach Kolejorza zadebiutował Vojo Ubiparip, zastępując bohatera pojedynku, czyli Rudnevsa. Później jeszcze kapitalnym uderzeniem z woleja refleks Artura sprawdził Stilic. W końcówce goście przycisnęli, ale poza wywalczeniem kilku rzutów wolnych nie byli w stanie poważnie zagrozić bramce "Kotora".

Lech Poznań - Sporting Braga 1:0 (0:0)
Bramka: Artjoms Rudnevs (72).
Lech: Kotorowski - Kikut, Bosacki, Arboleda, Gancarczyk - Kriwiec, Djurdjevic - Wilk (53. Kiełb), Stilic, Ślusarski (46. Możdżeń) - Rudnevs (84. Ubiparip).
Sporting: Artur - Miguel Garcia, Kaka, Rodriguez, Silvio - Custodio, Viana, Salino - Lima, Meyong (87. Mossoro), Helder Barbosa (68. Alan).
Żółte kartki: Wilk, Stilic - Custodio, Helder Barbosa.
Sędzia: Władimir Biezborodow (Rosja).
Widzów: 29 133.

LECH POZNAŃ - SPORTING BRAGA: TAK RELACJONOWALIŚMY NA ŻYWO

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto