Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ks. Franciszek Pieruszka. Wyjątkowy zabrzański proboszcz

Redakcja
Przed wojną w niemieckim Hindenburgu prowadził nabożeństwa po polsku, a po wojnie w polskim Zabrzu protestował przeciw niszczeniu niemieckich cmentarzy. O wyjątkowym proboszczu pisze - Grażyna Kuźnik

Pięć lat temu mieszkańcy Zabrza zaliczyli do grona najwybitniejszych zabrzan ks. Franciszka Pieruszkę, proboszcza parafii św. Anny. Był jedynym księdzem wśród szacownych laureatów, na czele których znalazł się prof. Zbigniew Religa. Ksiądz Pieruszka był znany ze swojego uporu i prawości.

Przed wojną w Zabrzu nie bał się prowadzić nabożeństwa po polsku, a po wojnie w tej samej parafii- po niemiecku. W 1939 oskarżango go o polonizację parafian, a po 1945 roku o ich germanizację. W końcu został usunięty ze swojej parafii. Ale uparcie powrócił, kiedy pojawiła się taka możliwość.

Stawał zawsze po stronie słabszych; nic dziwnego, że był także duszpasterzem środowisk głuchoniemych. Kiedy po wyrzuceniu z Zabrza trafił do wsi koło Nowego Targu, górale tak go polubili, że nie zgadzali się na jego powrót na Śląsk. Gdzie tylko zaniosły go losy, zyskiwał ludzką sympatię i wdzięczność.

Po polsku w kościele

Przyjechał do Zabrza w 1938 roku. Przekonał się szybko, że w jego śródmiejskiej dzielnicy Dorota mieszka sporo Polaków. Mimo zakazów kurii i władz hitlerowskich, niemal do samego wybuchu wojny, prowadził nabożeństwa w języku polskim.

Parafia św. Anny, którą objął, powstała niedawno, istniała dopiero trzydzieści lat. Młody proboszcz bardzo się z nią związał. Dla swoich wiernych, niezależnie od tego, w jakim języku mówili, był prawdziwym autorytetem moralnym.

Po wojnie zdecydował się pozostać w polskim już Zabrzu. Szanowany przez mieszkańców, był jednak kłopotliwy dla nowej władzy. Ksiądz Franciszek uważał się za Ślązaka, mówił najlepiej po niemiecku, wiedział także, jak pogmatwana jest historia ziem pogranicza. W 1950 roku władze straciły zaufanie do księży miejscowego pochodzenia na Górnym Śląsku.

Takich proboszczy przenoszono jak najdalej od ich śląskich parafii. Księdza Pieruszkę dość długo omijał ten los, w końcu jednak i on dostał nakaz wyprowadzki. Z regionu wysiedlono wtedy łącznie 20 miejscowych kapłanów.

Z gór znowu na Śląsk

Ksiądz Franciszek naraził się listem do władz, w którym protestował przeciw dewastacji niemieckich nagrobków na cmentarzu przy kościele św. Anny. W 1954 roku został wyrzucony z Zabrza, ale pozostał w Polsce. Najpierw zamieszkał w Krakowie, potem w Rabce, aż został proboszczem w Gronkowie koło Nowego Targu.

To pięknie położona, sporo wieś na Pogórzu Sposko-Gubałowskim. Nowy proboszcz świetnie rozumiał prostych i ciężko pracujących górali. Przypominali mu jego śląskich parafian, również dlatego, że mówili gwarą.Odwzajemniali mu jego sympatię.

Tutaj w górach ks. Pieruszka miał okazję poznać ks. Karola Wojtyłę, przyszłego papieża. Jan Paweł II nie zapomniał o śląskim proboszczu z Gronkowa. Wspomniał o nim podczas wizyty gliwickich biskupów w Watykanie. Gdy zmieniła się nieco sytuacja polityczna w kraju i śląscy kapłani mogli już wracać do swoich parafii, ksiądz Franciszek także wyjechał do Zabrza. Zmarł tu w 1986 r.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zabrze.naszemiasto.pl Nasze Miasto