Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kolęda przyszła do Szaboniów

Romana Gozdek
Gabriela i Joachim Szaboniowie oraz ich córka Monika rozmawiają z księdzem Marcinem Kazanowskim. Fot. Mikołaj Suchan
Gabriela i Joachim Szaboniowie oraz ich córka Monika rozmawiają z księdzem Marcinem Kazanowskim. Fot. Mikołaj Suchan
Gdy na schodach rozbrzmiewają dzwonki, Gabriela Szaboń ma już wszystko przygotowane. Świece są zapalone, wszyscy czekają tylko na księdza. Gabriela, jej mąż Joachim i córka Monika razem z ministrantami śpiewają kolędy.

Gdy na schodach rozbrzmiewają dzwonki, Gabriela Szaboń ma już wszystko przygotowane. Świece są zapalone, wszyscy czekają tylko na księdza. Gabriela, jej mąż Joachim i córka Monika razem z ministrantami śpiewają kolędy. Brzmią radośnie, bo takie jest ich spotkanie z kapłanem.

- Tak było od dzieciństwa - wspomina Joachim. - Spędziłem je w Świętochłowicach. W domu było biednie, bo ojciec zginął na wojnie i mama sama nas wychowywała. Kolęda to zawsze była wielka radość. Ksiądz dodawał nam otuchy, napełniał nadzieją na cały długi rok.
- U nas było podobnie - dodaje Gabriela. - Miałam czworo rodzeństwa, wychowywaliśmy się bez żadnych luksusów, w ubogim śląskim domu w Zabrzu. Należeliśmy wtedy do parafii świętego Kamila. Gdy przychodził sługa Boży, by poświęcić dom i spotkać się z nami, wszyscy chcieliśmy z nim porozmawiać, opowiedzieć o tym, co się u nas wydarzyło w minionym roku i posłuchać, co on ma nam do powiedzenia.

Jak syn Marcin

Szaboniowie od 1967 roku mieszkają przy ulicy Ślęczka. Należą do parafii świętej Anny. W sobotę przyszedł do nich na kolędę ks. Marcin Kazanowski. Po modlitwie jest czas na krótką rozmowę. Mija szybko, bo mają wiele wspólnych tematów. Dobrze się znają. Gabriela śpiewa w kościelnym chórze, włącza się też w akcje Caritasu. Razem z mężem zawsze jeździła na pielgrzymki, teraz na emeryturze mają na to więcej czasu. Ich syn (imiennik księdza) Marcin jest również duchownym. Służy w kościele Chrystusa Króla w Gliwicach.
- Dobrze, że trafił do parafii tak blisko nas - cieszą się rodzice. - Ksiądz Marcin pochodzi z kolei z Gliwic Sośnicy, też ma niedaleko do rodzinnego domu.
Córka, Monika Szaboń-Watoła od dwóch lat mieszka w USA, gdzie studiuje. Do rodziców przyjechała tylko na święta. Szczęśliwie się złożyło, że może uczestniczyć w kolędzie, bo już pojutrze wylatuje do Stanów.
- Brakuje mi tam wspólnoty parafialnej - przyznaje. - Wraz z mężem mieszkamy w 22-tysięcznej miejscowości o nazwie Moscow w stanie Idaho. Jest tam kościół katolicki, ale niewielki, bo mieszkańcy stanowią prawdziwą mieszankę ras, narodowości i wyznań. Do naszego księdza wszyscy zwracamy się na ty. Nieznany jest tam jednak zwyczaj odwiedzin kolędowych, nie ma wspólnych spotkań, wycieczek czy innych imprez parafialnych. A ja od dziecka związana byłam z parafią świętej Anny, gdzie zawsze dużo się działo. Chodziłam na pielgrzymki, jeździłam do Taize, pomagałam w akcjach dla ubogich. W Stanach bardzo tęsknię za domem, rodziną, Zabrzem. Myślę, że gdybym miała wsparcie w tamtejszym kościele, ta tęsknota byłaby mniejsza.

Szczęśliwy blok

W bloku, gdzie mieszkają Szaboniowie, księdza przyjmują wszyscy wierni. To szczęśliwy budynek - trzy rodziny mają tu synów, którzy zostali duchownymi.
- Nie wszędzie jednak są tak gościnne domy - mówi ks. Marcin. - W pobliżu jest na przykład blok wojskowy, gdzie na ponad sto rodzin kolędę wpuściło tylko 25. Za to nigdy nie zamykają przed księdzem drzwi Cyganie, którzy mieszkają licznie w naszej parafii. Wszyscy zawsze nas przyjmują i są to bardzo wesołe odwiedziny, choć Romowie raczej w ciągu roku nieczęsto przychodzą do kościoła.
Kolęda rozpoczęła się w świętej Annie 27 grudnia i potrwa do jutra. Księża zaczynają ją codziennie o godz. 13. i kończą zwykle koło godz. 20. Każdego dnia są u około 40 rodzin.
- Parafia liczy 19 tysięcy wiernych - dodaje ksiądz. - Nie jesteśmy w stanie co roku odwiedzić wszystkich, dlatego kolęda jest w naszej parafii raz na dwa lata. Mieszkańcy, którzy chcą przyjąć księdza, umieszczają na swych drzwiach karteczki, więc wiem, gdzie jestem mile widziany.

Bliżej parafian
Ks. prałat Józef Kusche, proboszcz parafii św. Anny:
W okresie świąt Bożego Narodzenia bliskie osoby składają sobie życzenia. Ponieważ parafianie i ich kapłani tworzą wspólnotę, stąd wziął się zwyczaj kolędowych odwiedzin księdza w domach wiernych. Kolęda ma obecnie podwójny wymiar. Po pierwsze ksiądz błogosławi mieszkanie, bo wszystko co służy chrześcijanom powinno być poświęcone. Po drugie jest okazja porozmawiania z parafianami, wysłuchania co mają do powiedzenia, zorientowania się, w jakiej są sytuacji i jak żyją. Wizyta daje aktualny obraz parafii. Ksiądz dowiaduje się, gdzie potrzeba udzielić pomocy materialnej i gdzie niezbędne jest wsparcie duchowe. Zdarza się, że kolęda przełamuje obojętność religijną - rodzice decydują się po niej ochrzcić dziecko bądź para żyjąca bez ślubu zgłasza chęć jego wzięcia. Samo przyjęcie księdza w domu oznacza, że ktoś identyfikuje się z Kościołem i bliska jest mu wspólnota parafialna.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zabrze.naszemiasto.pl Nasze Miasto