Jestem w szoku. Nie wierzę, że naszym miastem rządził morderca – mówi twardo pan Janusz. – Głosowałem na niego, bo moim zdaniem to wykształcony, spokojny człowiek. Za wiele nie zrobił, ale za to uczciwie się poddał i nie startował ponownie w 2006 roku – uważa nasz Czytelnik.
Pan Janusz w swej opinii nie jest odosobniony. Zabrzanie wciąż nie mogą uwierzyć, że Jerzy G., który rządził miastem w latach 2002-2006, jest oskarżony o zabójstwo biznesmena Lecha Frydrychowskiego.
– To jakaś pomyłka. Ktoś go wrabia – twierdzi Marian Korczok. – Nikt mu jeszcze niczego nie udowodnił. Będzie proces, to się przekonamy, co orzeknie sąd – zaznacza pan Marian.
Przypomnijmy, że w poniedziałek do Sądu Okręgowego w Katowicach trafił akt oskarżenia przeciwko Jerzemu G. Prokuratura Okręgowa w Katowicach oskarża go o zabójstwo Lecha Frydrychowskiego. G. nie przyznaje się do winy.
Jerzy G. znał się z Frydrychowskim od lat. Zanim został prezydentem Zabrza prowadził z matką ofiary wspólny biznes – księgarnię w centrum miasta. Pożyczał też od Frydrychowskiego pieniądze . W 2005 roku G. miał pożyczyć od biznesmena 246 tysięcy zł. Gdy Frydrychowski domagał się spłaty, G. twierdził, że pożyczył jedynie 25 tysięcy zł, a dokument potwierdzający transakcję, czyli czek, podpisał in blanco.
Sprawa była wówczas w mieście bardzo głośna. Pisały o niej lokalne i regionalne gazety. Ostatecznie skończyła się w sądzie. Wyrok Temidy był pomyślny dla Frydrychowskiego. G. musiał oddać mu pieniądze.
Czy G. był tak zdesperowany, że mógł zabić Frydrychowskiego? Zdaniem śledczych – tak, bo miał motyw – właśnie ten ogromny dług do spłacenia. Były prezydent naszego miasta był bowiem winien biznesmenowi 246 tysięcy zł. Nie oddawał długu, więc z odsetkami kwota urosła w sierpniu 2008 roku do blisko 800 tysięcy zł.
– Spłata tego długu mogła grozić oskarżonemu bankructwem – podkreśla prok. Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach. – Ustaliliśmy w toku śledztwa, że oskarżony miał plan, aby uprowadzić ofiarę i zmusić ją do podpisania dokumentów, które zwolnią go ze spłaty takiej sumy – relacjonuje rzeczniczka.
Jak przypomina, do brutalnego zabójstwa Lecha Frydrychowskiego doszło 17 sierpnia 2008 roku w lesie koło Wymysłowa w powiecie będzińskim. Jego zmasakrowane ciało znalazł dzień później przypadkowy grzybiarz. Ofiara przed śmiercią się nie broniła, bo – zdaniem prokuratury – została związana i była skrępowana taśmą.
– Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci były trzy rany kłute i dwie rany cięte zadane nożem. Ofiara zmarła na skutek wykrwawienia. Miała też liczne obrażenia na ciele, była bita – relacjonuje prok. Marta Zawada-Dybek.
Śledztwo w tej sprawie trwało ponad rok. Przypomnijmy, że G. został aresztowany 19 listopada 2009 roku. Wówczas do aresztu trafili też Robert T. i Mariusz S., którzy są oskarżeni o współudział w tym morderstwie. Jedynie Mariusz S. przyznał, że brał udział w porwaniu i skrępowaniu Frydrychowskiego. Zaprzecza jednak, że uczestniczył w morderstwie.
Miesiąc później, czyli w grudniu 2009 roku, śledczy zatrzymali i aresztowali Rafała T. Piąta osoba – Tomasz L. jest oskarżona o udzielenie pomocy przy porwaniu Frydrychowskiego. Zeznania L. okazały się kluczowe dla aresztowania i sformułowania aktu oskarżenia wobec byłego prezydenta Zabrza. L. zeznał, że G. zwrócił się do niego z prośbą o wynajęcie bandytów, którzy pomogą mu nastraszyć Frydrychowskiego tak skutecznie, by ten zapomniał o długu. L. przyznał się do winy. Grozi mu 5 lat więzienia. Pozostałej czwórce, w tym Jerzemu G. – dożywocie.
Jak się dowiedzieliśmy, proces byłego prezydenta rozpocznie się na początku przyszłego roku.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?