Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia Zabrza. Ulica Noconiów w Kończycach skrywa niezwykłą, zapomnianą historię

Grażyna Kuźnik
Ulica w Kończycach ma niezwykłą historię, o której dzisiaj mało kto pamięta.Skąd wzięła się jej nazwa?

Zabrzanka Bożena Sosnowska nigdy nie poznała dziadka. Franciszek Nocoń z Kończyc, powstaniec śląski, zginął w Auschwitz razem z dwoma synami. Córkę Elżbietę zakatowało gestapo. Wydał ich bliski sąsiad.

- W Kończycach nikt nie poniósł takiej straty jak Noconiowie.- mówi wnuczka Franciszka. - Ale ludzie nic o nich nie wiedzą. Chcę opowiedzieć o tym, jacy byli dzielni.

Nawet w wikipedii przy haśle "Kończyce", wśród ludzi związanych z tą dzielnicą, nie ma nazwiska Noconiów. Mieszkańcy Kończyc już nie pamiętają, że ta rodzina miała dom przy ulicy, która dzisiaj nosi ich imię.

Franciszek Nocoń jest na liście powstańców, ustalonej przez Związek Powstańców Śląskich w latach 30. Listę publikuje Muzeum Śląskie. Nocoń brał udział w trzech zrywach.Jego rodzinne n Kończyce po plebiscycie trafiły do Polski. Franciszek pracował jako sztygar w kopalni "Delbrückgrube" w pobliskich Makoszowach.

Lata 30. W domu Noconiówna honorowym miejscu leżą liczne medale i ordery za odwagę w walce. Franciszek i Maria mają dziesięcioro dzieci. Wychowują je patriotycznie, w kulcie pracy, ojczyzny i honoru. Alfred i Jerzy walczyli u boku ojca w powstaniach, byli komendantami młodzieży powstańczej. Syn Stanisław ma osiem lat, kiedy wybucha wojna.

- To mój przyszły ojciec - mówi pani Bożena. - Pamiętał, że kiedy weszli Niemcy, wyrzucili rodzinę z domu. Franciszek potwierdził na liście, że są Polakami. To było jak wyrok, bo nie dostawali kartek na żywność, głodowali, mogli trafić do obozu Ale podał prawdę. Byli Polakami.

Noconiowie znaleźli jakiś kąt w pustej ruderze. Zaraz też zaczęli działać w ruchu oporu, w Związku Walki Zbrojnej, później zmienionej w Armię Krajową. A Kończyce się podzieliły; okazało się, że niektórzy sąsiedzi, wcześniej Polacy, teraz są Niemcami.

- Mojego tatę bardzo pobito, kiedy chciał kupić trochę kartofli. Ale inni pomagali. Kiedy trzeba było posłać najmłodszą Stefcię do komunii, babcia nie miała niczego. Sąsiedzi ją wtedy wsparli - opowiada wnuczka.

Egzystencja Noconiów, znanych powstańców śląskich, wisina włosku. Przybywa donosicieli. Ze źródeł górnośląskiego ruchu oporu wynika, że działało tu co najmniej 2 tysiące konfidentów gestapo. Byli mocno osadzeni w swoim środowisku; doskonale wiedzieli, kto ma za sobą propolską przeszłość i co robi obecnie.

Typowe dla regionu było to, że mieszkańcy nie izolowali się od siebie; w takim środowisku trudno było zachować tajemnicę. Miejscowy ruch oporu przeżył kilka głównych wpadek, ale do strat dochodziło bez przerwy. Pierwsza wielka wsypa zdarzyła się pod koniec 1940 roku. Aresztowano ponad kilkaset osób, większość zginęła w obozach i w egzekucjach.

Noconiów dobrze znał niejaki Młynarek. Przedtem sąsiad, teraz nazista i konfident. 18 grudnia 1940 roku Jerzy, Alfred, Elżbieta i Jadwiga wpadają w łapy gestapo. Wskazuje ich Młynarek. Na Śląsku trwa wielka akcja gestapo, oparta na donosach konfidentów. W nocy z 18 na 19 grudnia 1940 roku zatrzymano 456 osób. Większość ginie.
Skatowana 16-letnia Jadwiga w gmachu gestapo spotyka Młynarka. Donosiciel śmieje się, że to jeszcze nie koniec. Za dwa tygodnie do więzienia trafia jej ojciec, Franciszek Nocoń.

Pierwsza traci życie Elżbieta. Dziewczyna nie wytrzymuje bicia na przesłuchaniach, umiera po kilkunastu dniach. Jej ojciec i bracia w ciężkim stanie jadą do Auschwitz, do bloku śmierci. Jadzia trafia do Ravensbruck. Franciszek, Jerzy i Alfred umierają wkrótce potem. Z aresztowanych tylko Jadwiga przeżyje. Noconiowie nikogo nie wydali.

Matka Maria jest w rozpaczy, próbuje wyciągać bliskich z więzienia. Ale jest nikim. Błaga dwóch sąsiadów, teraz nazistowskich funkcjonariuszy o radę. Ani myślą jej pomóc, poniżają tę Polkę, żonę bandyty, powstańca. Grożą jej. Jest sama, bez pieniędzy. Nadchodzą kolejne zawiadomienia o śmierci córki, męża, synów.

Wojna się kończy. Sąsiad Młynarek jest w strachu, już się nie panoszy. Niemcy w końcu uciekają, dla konfidenta to cios. Do Marii przybiega Młynarkowa, błaga ją na kolanach, żeby oszczędzić męża, nie zdawać go. To prawda, donosił na gestapo, ale takie były czasy. Chciał lepiej żyć. Mają dzieci, co z nimi będzie?

- Ja też miałam dzieci, odpowiedziała moja babcia. Ale go nie wydała - mówi jej wnuczka. Nie poszła też wskazać dwóch sąsiadów nazistów. Błagały ją o litość ich żony razem z dziećmi. Wnuczka do dzisiaj zastanawia się, czy babcia dobrze zrobiła. Oni nie mieli litości dla niej, ale Maria znalazła siłę, żeby zatrzymać ten bieg nieszczęść.Czy słusznie?

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zabrze.naszemiasto.pl Nasze Miasto