Pierwszy raz w życiu oglądałam widowisko pasyjne, które było tak bardzo autentyczne. Uderzyło mnie to, że równocześnie tłumy ludzi bawiły się na wielkiej imprezie, trwała fiesta - opowiada Ewa Flak, podróżniczka, która na co dzień pracuje w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Zabrzu.
Pani Ewa była na Filipinach w 2010 roku, przed Wielkanocą (od 10 marca do 16 kwietnia). Wybrała się na jedną z kilku podróży życia. Uczestniczyła wówczas w pasyjnym widowisku, które od 25 lat odbywa się w San Fernando Pampanga - miejscowości w pobliżu Manili.
Jak opowiada, wszystko zaczyna się już w Wielką Środę. Wówczas na ulicach można spotkać mężczyzn biczujących się po gołych plecach, z chustami na twarzach.
- Na plecach niosą krzyże. W ogóle w tych dniach przed Wielkim Piątkiem można spotkać w kościołach wielu Filipińczyków, którzy pokutują leżąc krzyżem - mówi Ewa Flak. Procesja z drogą krzyżową rozpoczyna się w Wielki Piątek. To gigantyczne widowisko, które ma swojego reżysera.
- Występują w nim aktorzy. Rola Jezusa jest wielkim splendorem. Ludzie oglądający tę procesję przeżywają wszystkie stacje drogi krzyżowej. Chrystus niosą krzyż na ramionach dociera na Golgotę - podkreśla pani Ewa.
I tutaj właśnie zaczyna się najbardziej realistyczna część przedstawienia Wielkopiątkowego. Aktor grający Jezusa Chrystusa zostaje autentycznie ukrzyżowany. Żołnierze wbijają w jego ręce i nogi 10-centymetrowe gwoździe. Człowiek wisi na krzyżu przez kilka minut, potem zostaje przeniesiony do punktu pomocy medycznej.
- Wygląda to potwornie. Miałam mieszane uczucia oglądając to widowisko. Aktor grający Chrystusa krzyczy z bólu, leje się krew, jego cierpnie jest bardzo autentyczne. Co więcej, chwilę później zgłosiło się 12 śmiałków, którzy chcieli, by ich również ukrzyżować - kontynuuje swoją opowieść pani Ewa.
Jak zaznacza, Filipińczycy przechowują gwoździe - ze względów higienicznych - w specjalnych słoikach ze spirytusem.
Aby zobaczyć widowisko pasyjne na Filipinach tuż przed Wielkanocą przyjeżdżają tam tłumy turystów z całego świata. Zjeżdżają się dziennikarze i fotoreporterzy z największych europejskich i światowych redakcji. I tak już od 25 lat.
- I chyba dzięki temu San Fernando Pampanga stało się znane. Rozmawiałam z ludźmi, którzy oglądali tę procesję i, którzy są katolikami. Wszyscy mieliśmy bardzo mieszane odczucia. To chyba nie jest najlepszy sposób na to, aby przeżyć tajemnicę śmierci, aby pokutować. To nie ma nic wspólnego z religijnością - zastrzega Ewa Flak.
Jak opowiada, w pasyjnym przedstawieniu uczestniczą najczęściej biedni Filipińczycy, dla których udział w widowisku jest szansą na to, by zostać zauważonym.
- Filipińczycy podkreślają, że są praktykującymi katolikami. Widowisko nie jest dla nich formą przeżywania świąt Wielkiej Nocy. Jest raczej niepisaną tradycją, gigantycznym misterium połączonym z wielką fiestą, zabawą w międzynarodowym gronie - dodaje zabrzanka.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?