Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy Stanisław Płoskoń wystąpi do sądu o ogłoszenie upadłości Górnika Zabrze SSA z powodu niewypłacalności?

Jerzy Dusik
Na wszystko mam dokumenty - twierdzi Stanisław Płoskoń. Fot. Andrzej Grygiel
Na wszystko mam dokumenty - twierdzi Stanisław Płoskoń. Fot. Andrzej Grygiel
Ma 65 lat, ale wygląda znacznie młodziej. Stanisław Płoskoń, kibicom kojarzy się przede wszystkim z byłym prezesem Górnika Zabrze, sprawującym władzę w klubie w latach 1996-2002.

Ma 65 lat, ale wygląda znacznie młodziej. Stanisław Płoskoń, kibicom kojarzy się przede wszystkim z byłym prezesem Górnika Zabrze, sprawującym władzę w klubie w latach 1996-2002. Jednak magister ekonomii i inżynier górnictwa, a przede wszystkim biznesmen, dzisiaj już nie wybucha, gdy dyskutuje o klubie.

- Na wszystko mam dokumenty - mówi spokojnie Stanisław Płoskoń. - Założyłem Sportową Spółkę Akcyjną, żeby ratować upadającego Górnika. Wpakowałem w drużynę dużo pieniędzy i zdrowia. Kupowałem zawodników. Zatrudniałem trenerów.
Owszem, także sprzedawałem piłkarzy. Za transfer Kamila Kosowskiego do Wisły Kraków wynegocjowałem 1,8 mln marek, czyli dokonałem rekordowego transferu na polskim rynku i wiecie, ile z tego wziąłem dla siebie? Nic! Wszystko wpłynęło do kasy klubu i poszło na jego funkcjonowanie. Sprawdzały to na bieżąco specjalne komisje i nikt nie może mi niczego zarzucić.

Dostał tylko 600 tysięcy złotych

Ale rozstanie Stanisława Płoskonia z Górnikiem nie było bezbolesne. Do dzisiaj sprawy finansowe nie są zamknięte.

- Jeżeli wszystko dalej tak będzie wyglądać, to zostanę zmuszony do wystąpienia w sądzie o ogłoszenie upadłości Górnik Zabrze SSA w Zabrzu z powodu niewypłacalności - dodaje Stanisław Płoskoń. - Pierwotnie akcje zostały wycenione na 7,1 mln złotych. Poszedłem jednak na ustępstwa. Opuściłem cenę, przeznaczałem nawet dwa miliony na klub, uwzględniając, że zostawiam także długi, które trzeba spłacić. Między innymi te, do których spłaty ostatnio Górnik został wezwany. Były one wykazywane od 1998 roku w księgach handlowych i nie wiem, dlaczego prezes Zbigniew Koźmiński był nimi tak zaskoczony. Wracając jednak do akcji, sprzedałem je za 3,975 mln złotych. 1,175 mln miał zapłacić Polind reprezentowany przez Andrzeja Daszka, a zapłatę 2,8 mln wziął na siebie Andrzej Stupiński, gwarantując wypłacalność wekslem poręczonym przez firmę skarbu państwa Centralę Zaopatrzenia Górnictwa. I ile dostałem? Około 600 tysięcy złotych!

Wniosek do prokuratora

Płoskoń dochodzi więc swoich pieniędzy przez sąd. Szuka też zadośćuczynienia zawiadamiając organy ścigania.

- W sądzie wywalczyłem, że zabezpieczono w likwidowanym Polindzie, na majątku i ich akcjach kwotę 551 tysięcy złotych oraz odsetki - wylicza Stanisław Płoskoń. - Nie można więc mówić, że zabrzański klub jest własnością Marka Koźmińskiego, bo większość z akcji, które on kupił od Polindu, tak naprawdę jest dalej moja, w ramach zajęcia przez komornika. Dlatego pan Koźmiński, chociaż je ma, nic z nimi nie może zrobić. Na panów Andrzeja Stupińskiego i Andrzeja Daszka złożyłem natomiast zawiadomienie w prokuraturze o wyłudzenie ode mnie przez zorganizowaną grupę przestępczą akcji Górnika.

Pieniądze za piłkarzy

Oprócz pieniędzy za sprzedaż akcji Stanisław Płoskoń czeka również na wypłacenie, ale tym razem już przez klub, kwoty 1,25 mln złotych z racji umów kontraktowych z Andrzejem Bledzewskim, Tomaszem Sobczakiem i Piotrem Gierczakiem.

- Kupowaliśmy ich z Polonii Bytom za pieniądze mojego syna i udziałowca Górnika Marka Sitarza - twierdzi Stanisław Płoskoń. - Gdyby syn dalej był zainteresowany tą sprawą, to pewnie już dawno wydarłby te pieniądze z klubu, albo zrobił wokół tego wielkie zamieszanie. Wolałem więc wykupić od niego ten problem i działam spokojnie. Na pismo do Górnika otrzymałem śmieszną odpowiedź o bezgotówkowych transferach tych piłkarzy z odmową zapłaty. Powiadomiłem PZPN, z żądaniem przekazania odpowiedniej kwoty z wpływów przelewanych przez Canal+ na zabrzański klub, ale nie otrzymałem żadnego wyjaśnienia. Posyłam więc skargę na brak reakcji i wzywam do wpłaty. A jeżeli się nie doczekam, zawiadomię FIFA. Mam czas, a z wypłaconej kiedyś kwoty z odsetkami, jeżeli nie ja, to skorzystają moi potomkowie. Cieszę się życiem, gram w tenisa, pomagam ubogim dzieciom w prowadzonej razem z żoną Fundacji Rodziny Płoskoń, która nie wzięła od państwa ani żadnej instytucji nawet grosika. W ciągu siedmiu lat 1,5 tysiąca dzieciaków z najbardziej zdegradowanych ekologicznie rejonów Śląka było na trzytygodniowych zielonych szkołach w Zakopanem. I mam tylko jedną prośbę: nie piszcie już nigdy więcej, że Płoskoń krzywdzi Górnika, bo to nieprawda.

W interesach nie ma prawdy tylko są... pieniądze. Jedno jest pewne, kwoty dzielące i łączące ludzi związanych z Górnikiem Zabrze są ogromne i trudno nad nimi przejść do porządku dziennego.

Marek Koźmiński właściciel pakietu większościowego akcji Górnika Zabrze SSA

Nie jestem stroną w sporze, o ile taki spór istnieje, między Stanisławem Płoskoniem a Polindem. Ja wiem przede wszystkim to, że w momencie zakupu przeze mnie akcji nie były one zajęte ani zastawione. Czuję się więc pełnoprawnym właścicielem klubu, co chyba widać w moich działaniach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zabrze.naszemiasto.pl Nasze Miasto