Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W 1922 roku Zabrze zostało podzielone. Mieszkańcy chodzili do pracy do innego państwa

Grażyna Kuźnik
Rada Ambasadorów podzieliła Górny Śląsk przy biurku. Powstały dziwolągi, które utrudniały życie miejscowej ludności.

Kiedy 90 lat temu część Górnego Śląska powróciła do Polski, powstały nowe granice, które Ślązakom mocno dawały się we znaki. Niektórym tak grały na nerwach, że sami przesuwali linie graniczne. Choćby po to, żeby mieć dom w jednym państwie. Granica kawałkowała przecież nie tylko linie kolejowe i tramwajowe, szkoły i zakłady, ale nawet studnie. Taka sytuacja istniała przez 17 lat, od czerwca 1922 roku do wybuchu wojny.

Zabrze znalazło się w dziwnym położeniu. Spore gminy Kończyce, Pawłów i Makoszowy znalazły się w Polsce, a Biskupice, Maciejów, Sośnica, Zaborze i Zabrze w Niemczech. Od polskiej gminy Ruda odłączono 196 ha z zaledwie 308 mieszkańcami i przekazano je Niemcom, a oni podzielili ten obszar pomiędzy Biskupice i Zaborze. Plątanina nowych granic co chwila zaskakiwała mieszkańców.

Granica dzieli kopalnię i szkołę w Porembie

W sumie Polsce przyznano dziewięć gmin powiatu zabrzańskiego, czyli prawie 60 procent powierzchni powiatu i 33 procent jego mieszkańców. Polska objęła przyznane swoje tereny pod koniec czerwca, a Niemcy w lipcu 1922 roku.

Wyszły wtedy na jaw różne absurdy wymyślone przy biurkach Rady Ambasadorów, organu zajmującego się po I wojnie światowej nowymi granicami państwowymi.
Typowym przykładem była kopalnia Makoszowy, którą mimo polskich protestów, przyznano Niemcom. Granica biegła tak, że górnicy wychodząc z niemieckich budynków zakładu, od razu przekraczali granicę państwową. Musieli przecież iść drogą, a ta znajdowała się już w Polsce.

Rada Ambasadorów nie miała również żadnych obiekcji, kiedy wytyczała granicę między Rudą przyznaną Polsce, a Porembą, obecną dzielnicą Zabrza. Szkołę podstawową, która znajdowała się w Porembie, pozostawiono co prawda w granicach Niemiec, ale szkolne boisko przydzielono Polsce.

W dzielnicach Zabrza musiały pilnie powstać przejścia graniczne. I tak przy obecnej ul. Trębackiej w Biskupicach i przy ul. Wolności w Zaborzu znajdowały się przejścia do Rudy. Natomiast przy ul. Pszczyńskiej w Zaborzu działało przejście do Pawłowa i przy ul. 3 Maja przejście do Kończyc. Zbudowano również przejście tranzytowe przy ul. Bytomskiej, dlatego że ci, którzy chcieli dostać się z Biskupic do Bytomia, musieli przejechać przez należącą do Polski Rudzką Kuźnicę.
Niemcy musieli teraz jeszcze więcej inwestować po swojej stronie granicy. W krótkim czasie powstała nowa niemiecka szosa i nowe linie tramwajowe.

Karta Cyrkulacyjna jak paszport

Sprawa kopalni Makoszowy najbardziej drażniła mieszkańców. Jej podział uznawali za bzdurę, która utrudnia im życie. Większość górników mieszkała przecież w Makoszowach, czyli w Polsce, ale siłą rzeczy pracowała za granicą. Wystarczyło przejść kilkaset metrów dobrze znaną drogą z domu do kopalni. Każdy z pracowników co najmniej dwa razy dziennie przekraczał granicę państwową. Bo niektórzy górnicy z niemieckich budynków musieli przejść do piaskowni obsługującej kopalnię. Piaskowania należała do Polski.

Na polskiej stronie były także warsztaty i cechownia, a po niemieckiej szyby, część koksowni, elektrownia i kawałek sortowni. Co zaskakujące, granica dzieliła też obszary pod ziemią.

Przekroczenie granicy nie było wcale takie proste. Chociaż miejscowi korzystali z konwencji górnośląskiej, która ustanawiła specjalny pas pograniczny, szeroki na pięć kilometrów po obu stronach granicy. Kto na tym pasie mieszkał, miał więcej ułatwień .

Granice jednak z każdym rokiem były coraz bardziej strzeżone, bo zaogniały się relacje między Niemcami a Polską. Ci, którzy przekraczali często granicę z powodu pracy czy związków rodzinnych, musieli mieć Karty Cyrkulacyjne. Karty pełniły rolę paszportów i wydawano ją po dokładnym sprawdzeniu tożsamości.
Po zmianie granic na Górnym Śląsku, nawet podróż tramwajem lub pociągiem była problemem.Nie dziwił widok żandarmów w wagonach, którzy pilnowali podróżnych, bo tory przekraczały granicę kilka razy. Jadąc z niemieckiego Zabrza tramwajem, można było nagle znaleźć się w innym państwie, na przykład wPorembie. Po polskiej stronie granicy była także część linii kolejowej z dworcem w Makoszowach.

W sierpniu 1939 roku polskie posterunki w Porembie często atakował Freikorps. Kiedy 1 września tego roku armia niemiecka przekraczała tutaj granicę, stacja graniczna była już w rękach dywersantów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zabrze.naszemiasto.pl Nasze Miasto