Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Morderstwo w Biskupicach. Czy Daniel S. zabił Dawidka?

Maria Olecha
Prokuratura Rejonowa w Zabrzu postawiła 29-letniemu Danielowi S. zarzut zabójstwa dwumiesięcznego synka Dawidka. Mężczyźnie, który jest recydywistą, grozi dożywocie. Od czasu tragedii przebywa w areszcie śledczym.

- Zmieniliśmy zarzut, bo początkowo dotyczył on pobicia ze skutkiem śmiertelnym - mówi prok. Elzbieta Łowicka, zastępca prokuratora rejonowego w Zabrzu.

- Zebrany materiał dowodowy, między innymi opinie biegłych, pozwoliły nam na zmianę zarzutu. Nic więcej powiedzieć nie mogę. Śledztwo w tej sprawie nadal jest prowadzone - podkreśla prok. Łowicka.

Przypomnijmy, że tragedia, która wstrząsnęła całym miastem, wydarzyła się 18 czerwca w jednym z mieszkań przy ul. Mrozka w Biskupicach. 22-letnia Anna, matka Dawidka, wróciła w sobotnie popołudnie do domu po szkolnych zajęciach. Z przerażeniem odkryła, że niemowlę nie żyje. Wezwała pogotowie. Lekarz jednak potwierdził zgon dzieciątka i wezwał policję.

Sekcja zwłok wykazała, że maleństwo zmarło w skutek poważnych urazów głowy. Dziecko miało m.in. zmiażdżone kości czaszki.

Jak zeznała Anna, Dawidkiem miał się opiekować podczas jej nieobecności ojciec. Jednak 29-letni S. zamiast zajmować się niemowlęciem, pił z 30-letnim kolegą, sąsiadem. Dawidek płakał, a Daniel najpewniej chciał go uspokoić.

Co zrobił: uderzył niemowlę, rzucił nim czy upuścił na podłogę, bo pijany nie potrafił utrzymać równowagi? To wyjaśnią śledczy przygotowujący akt oskarżenia przeciwko 29-letniemu S.

Gdy w tę tragiczną sobotę, 18 czerwca Anna wróciła do domu i dotarło do niej, co się stało, zaczęła krzyczeć, że S. zabił jej dziecko. Daniel uciekł z mieszkania.

Policjanci szybko go jednak złapali. Był kompletnie pijany. Wydmuchał 2,5 promila. Nie przyznał się jednak do winy.

Dlaczego Dawidek zginął? To pytanie wciąż zadają sobie przyjaciele matki i sąsiedzi rodziny, która nawet w opinii pracownika socjalnego Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Zabrzu, uchodziła za porządną.

Sąsiadka Daniela z kamienicy przy ul. Mrozka, pani Żaneta, dzień po tej tragedia mówiła nam, że mężczyzna wybiegł z klatki i wpadł do pobliskiej bramy, jakby go diabeł gonił.

- Płakał i powtarzał: "Mój mały nie żyje" - mówiła pani Żaneta. Nie wierzyła, że Daniel, choć recydywista, mógłby skrzywdzić dziecko. Podkreślała, że mężczyzna kochał dziecko i opiekował się nim.

Dawidka żegnały tłumy. Przyszli sąsiedzi i przyjaciele

ZAMÓW NEWSLETTER "ZABRZE I ŚLĄSK"

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zabrze.naszemiasto.pl Nasze Miasto