Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ks Rafał Wyleżoł Liderem Roku 2014 [ROZMOWA]

Aleksander Król
Ks Rafał Wyleżoł Liderem Roku 2014
Ks Rafał Wyleżoł Liderem Roku 2014 Aleksander Król
Ksiądz Rafał Wyleżoł, proboszcz Bazyliki w Rudach, głosami czytelników i internautów Dziennika Zachodniego oraz portalu raciborz.naszemiasto.pl został "Liderem Roku 2014 Ziemi Raciborskiej". Na podium razem z księdzem proboszczem znaleźli się także - na drugim miejscu Marek Mansz, prezes Stowarzyszenia Drengowie znad Górnej Odry, które organizuje rozpoznawany w całej "rycerskiej Polsce" Festiwal Średniowieczny oraz Piotr Holewa, działkowiec słynący z hodowli gigantycznych warzyw, mistrz Polski i Europy.

Rozmowa z Liderem Roku 2014 na ziemi Raciborskiej. Ks Rafał Wyleżoł odpowiada na nasze pytania

Serdecznie gratuluję wygranej w plebiscycie Dziennika Zachodniego i raciborz.naszemiasto.pl. Zdobył ksiądz uznanie mieszkańców, którzy uznali ostatnie dokonania. Na sukces pracuje się jednak latami. Jak to się wszystko zaczęło? Dlaczego wybrał ksiądz seminarium?

Byłem ministrantem w rodzinnym Zabrzu-Biskupicach, w parafii Wniebowzięcia Matki Bożej i to mnie umiejscowiło bliżej Pana Jezusa, bliżej Tabernakulum. Gdzieś od komunii, taka myśl się pojawiła, czy ewentualnie nie być księdzem. Ta myśl mi ciągle towarzyszyła, choć się nią nikomu nie chwaliłem. Nie umiałem się jej pozbyć, choć próbowałem. Wiadomo w liceum imprezy z kolegami, ogniska, młodzieńcze szaleństwa. Były różne sprawy - matura, obrona pracy. Ale tę pracę na szóstkę obroniłem, jako jedyny z chłopaków i to był namacalny znak, że w seminarium z nauką dam sobie radę.

A ta praca dotyczyła wiary?
Nie, nie o to chodzi. Praca była z maszynoznawstwa, technologii, ale dużo materiału trzeba było przyswoić i ja się zastanawiałem, czy dam radę. A, że dałem, to była taka otuchą od Pana Boga - nie martw się, jako ksiądz też dasz radę. Bracia moi byli bardzo dobrymi uczniami, ja byłem tylko dobry. [Śmiech]

Nie od razu trafił ksiądz do Rud...
Pierwszy dekret był do parafii św. Józefa w Zabrzu, przy stadionie Górnika Zabrze. To było niespodziewane, tak blisko domu! I tam powierzono mi Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży. Dużo działaliśmy, były ciekawe i urozmaicone spotkania co piątek, rekolekcje, ale też bale charytatywne, kolonie, półkolonie. Naprawdę dużo się działo. Młodzież miała kawiarenkę, czyli taki punkt spotykania się. To dawało bardzo dużo satysfakcji. I dziś mam też satysfakcję, jak widzę te dobre pary małżeńskie, które wywodzą się z tej grupy młodzieżowej.
A po Zabrzu był awans do Gliwic, do parafii Wszystkich świętych. Tam byłem 6 lat i udało mi się przeszczepić znaczną część tego, co robiłem w Zabrzu. Tam też stałem się asystentem diecezjalnym stowarzyszenia, czyli miałem młodzież całej diecezji pod swoją opieką. W między czasie była też peregrynacja relikwii błogosławionej Karoliny Kuskówny w całej diecezji...

I w końcu jako bardzo młody człowiek, zostaje ksiądz proboszczem w sanktuarium...
Rzeczywiście, niespodziewanie szybko, bo w wieku 36 lat, dostałem nominację na to, by być proboszczem i to w sanktuarium. Rzecz niezwykła. Bałem się, czy podołam, ale jakoś 6 rok już działam.

Łatwo na początku pewnie nie było?
Ja przeżyłem niesamowicie te zmiany - bo z wikarego stałem się proboszczem, czyli tym, który za wszystko odpowiada.
jest na szpicy. A Rudy - jako mała społeczność - mają swoją specyfikę. Raczej nie ma anonimowości.
Jeśli coś ogłoszę to chyba nie ma człowieka, którego by to nie obchodziło. Każdy ma swoje zdanie i każdy to swoje zdanie wyraźnie, parokrotnie nieraz wyartykułuje (śmiech). To zjawisko było dla mnie czymś nowym. Zdarzała się krytyka, czasem bolesna. Ale większość jest ludzi dobrych, współpracujących.
Poza tym miałem wysoko postawiona poprzeczkę.
Był przede mną dobry proboszcz Bonifacy Madla , skromny, pracowity. Ludzie byli do niego przywiązani. Ludziom było żal, że już go z nimi nie ma. Ale wiek emerytalny spowodował, że musiał odejść. Czułem w ludziach taką tęsknotę za moim poprzednikiem. Trochę mnie sondowali. Jednak pewien pan, pobożny człowiek, tu z parafii, powiedział mi kiedyś, jak byłem tak bardzo strapiony - "proszę księdza, jeśli ksiądz względem sumienia jest w porządku, to się nie przejmować tym, co ludzie mówią". Ja sobie tę sentencję wziąłem do serca.


Czekamy na Ciebie!
POLUB NAS NA FACEBOOKU

Zeszły rok był bardzo intensywny w parafii w Rudach. Były duże inwestycje...
Nasz kościółek, "Magdalenka", jest odnowiony zupełnie. Tam straszna wilgoć, stęchlizna była. Ale ten remont to nie był mój pomysł. To ludzie mówili, że trzeba odnawiać, a ja słuchałem. Powtarzam, 100 procent zostało zrobione z ofiar parafian, moja zasługa tam jest mniejsza. Przy okazji podszkoliłem się trochę w dziedzinie budownictwa.
W Bazylice natomiast udało się zrobić ścianę, która nie była po wojnie tynkowana, a już mocno pękała i się kruszyła. Cieszę się, że konserwator wojewódzki z Katowic też wsparł tę inwestycję. Teraz kolejne etapy remontu. Jesienią pracowałem nad wnioskiem do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego i spośród 1500 wniosków , tylko 300 otrzymało dotację, w tym nasza parafia. Wiadomo, potrzebujemy pieniędzy z róźnych źródeł. Remont ściany kosztował 264 tys. zł. Do roboty jest jeszcze m.in. duża ściana, na prawo od już wyremontowanej, a przede wszytkim izolacja wokół kaplicy Matki Bożej Pokornej. To jest XIII wiek - zrobi się jedno i dwie rzeczy pokazują się nowe. A przed nami ważne uroczystości. W tym roku będzie 20-lecie ustanowienia sanktuarium, 15-lecie koronacji Matki Bożej i szósta rocznica ustanowienia Bazyliki. Obchody planujemy na 14 czerwca.

A mimo ogromu obowiązków, znajdzie ksiądz czas na rower... Mieszkańcy żartują, że ksiądz to serialowy "Ojciec Mateusz".
Ja wiem? No miło jak tak mówią (śmiech). Lubię być aktywny, choć nie lubię robić niczego na pokaz. Wymyśliłem "Zabrzańskie Szosowe Wyścigi Rowerowe Niezrzeszonych", to już 14 lat temu. Około 300 osób bierze w nich udział. Ja też. Kiedyś wygrałem, w 2012 po wiosennym zerwaniu Achillesa byłem drugi, parokrotnie czwarty. Ale te zawody cieszą wielu i to daje satysfakcję. A kolarzówkę kupiłem sobie jako ksiądz. Takie marzenie jeszcze z czasów wyścigu pokoju. Kiedyś myślałem żeby uprawiać kikboxing, albo boks, ale pieniądze poszły na prawo jazdy. [Śmiech]. Rower to taka odskocznia, daje inne spojrzenie na problemy, dużo sobie przemyśle, rozmawiam z Bogiem. A jak już ze zmęczenia nie umiem - myślę sobie Panie Boże jaki ja jestem słaby.
Rozmawiał: A. Król


Czekamy na Ciebie!
POLUB NAS NA FACEBOOKU

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na raciborz.naszemiasto.pl Nasze Miasto