W kamienicy przy ul. Mrozka w Biskupicach życie toczy się normalnie. Dzieci biegają po podwórku, młodzież siedzi na murkach przed klatkami, a starsze panie oglądają świat ze swoich okien. Jednak na wspomnienie tragedii sprzed kilku dni wszyscy reagują jednakowo: są poruszeni, wzburzeni i zaczynają opowiadać o Ani, Danielu i Dawidku – szczęśliwej i kochającej się rodzinie, która mieszkała pod numerem 15.
– Wie pani, to nie było tak, że oni wpadli. Kochali się i chcieli mieć dziecko. Ania opowiadała mi, jak Daniel się zmienił i jak przez rok starali się o dziecko. Była taka szczęśliwa, kiedy okazało się, że jest w ciąży – opowiada poruszona Emilia Galle, koleżanka Ani.
Pani Emilia nie może uwierzyć, że Daniel skrzywdził własnego synka tak, że dwumiesięczne niemowlę zmarło.
Tragedia rozegrała się w minioną sobotę w mieszkaniu na pierwszym piętrze. Ania pojechała na uczelnię do Katowic. Daniel miał się opiekować maleństwem. Zamiast zająć się synkiem, pił z 30-letnim kolegą, sąsiadem. Dawidek płakał, a Daniel chciał go uspokoić. Co zrobił: uderzył niemowlę, upuścił na podłogę, bo pijany nie potrafił utrzymać równowagi? To wyjaśnią śledczy. Dawidek nie żyje, a w chwili zatrzymania przez policję Daniel S. miał 2,5 promila alkoholu.
Sąsiedzi mówią, że Daniel S. nie miał łatwego dzieciństwa, wiele przeszedł. Siedem lat spędził w więzieniu, ale wyszedł przedterminowo za dobre sprawowanie w 2009 roku. Znalazł stałą pracę. Zarabiał na utrzymanie swoje, Ani, która wychowała się w rodzinie zastępczej i Dawidka. Ślubu para jednak nie wzięła, żyli w konkubinacie.
– Ania coś wspominała o ślubie, ale ja jej od razu powiedziałam, żeby życia sobie i dziecku nie marnowała z Danielem. Ona się tylko uśmiechała i powtarzała, że on ją kocha i się zmienił – opowiada pani Jolanta z Biskupic
Jerzy Szweda, sąsiad, jest wstrząśnięty tą tragedią. O Danielu ma dobre zdanie: – Widywałem go z małym na spacerach, był spokojny – mówi pan Jerzy.
Zbigniew Gurnacz, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Zabrzu, jest również poruszony tragedią, jaka wydarzyła się w Biskupicach. Jak podkreśla, zdaniem pracowników socjalnych, którzy mieli kontakt z Danielem S. i Anną W., to była normalna rodzina.
– Nie mieliśmy żadnych sygnałów o tym, że coś niepokojącego tam się dzieje. Dziecko było zadbane, w domu było czysto, schludnie. Pan S. pracował, pani W. uczy się, zarejestrowała się w PUP-ie. Starali się o mieszkanie komunalne – tłumaczy Zbigniew Gurnacz.
Danielowi S. zabrzańska prokuratura zarzuciła pobicie ze skutkiem śmiertelnym dwumiesięcznego niemowlęcia. Jak się dowiedzieliśmy, śledczy rozważają zmianę zarzutu na zabójstwo.
– Prowadzimy śledztwo, przesłuchujemy świadków. Sekcja zwłok wykazała, że dziecko zmarło wskutek poważnych urazów głowy – mówi prok. Andrzej Galas, szef Prokuratury Rejonowej w Zabrzu.
Daniel S. został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. W areszcie spędzi prawdopodobnie czas do rozpoczęcia procesu. Matka Dawidka zaraz po tragedii pojechała do koleżanki. Chce wyjechać z Zabrza.
– Dawidek był uroczym bobaskiem, spokojnym, oczka mu zawsze tak błyszczały. Boże, nie mogę w to uwierzyć... Dla Ani to koniec świata... – płacze pani Jolanta.
Aktualizacja, godz. 13.58
Po przesłuchaniu Daniela S., Prokuratura Rejonowa w Zabrzu wystąpiła z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie mężczyzny.
- Postawiliśmy temu panu zarzut ciężkiego pobicia ze skutkiem śmiertelnym - mówi prok. Andrzej Galas, prokurator rejonowy w Zabrzu.
Jak się dowiedzieliśmy, sekcja zwłok dwumiesięcznego Dawidka wykazała, że niemowlę zmarło wskutek licznych i poważnych urazów głowy. Maluszek miał też na ciele zasinienia i zadrapania.
Aktualizacja, godz. 9.43
Prokuratura Rejonowa w Zabrzu zleciła wykonanie sekcji zwłok tragicznie zmarłego dwumiesięcznego Dawidka. Sekcja wykaże, czy niemowlę faktycznie zmarło wskutek pobicia.
Jak się dowiedzieliśmy, sekcja zwłok Dawidka rozpocznie się o godz.10. Od jej wyników będzie zależało, jaki zarzut prokurator postawi 29-letniemu Danielowi, zatrzymanemu przez policję ojcu maluszka.
Przypomnijmy, że w chwili zatrzymania w sobotnie popołudnie mężczyzna był kompletnie pijany. Miał 2,5 promila w wydychanym powietrzu. Zamiast opiekować się synkiem, imprezował z kolegą. Matka chłopczyka, Anna, była w tym czasie na uczelni.
Dawidek był ślicznym, rozkosznym dzieckiem. Ania tak się cieszyła, kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży... - mówi ze łzami w oczach Emilia Galle, która mieszka w kamienicy przy ul. Mrozka w Zabrzu-Biskupicach, kilka klatek od mieszkania, w którym doszło do tragedii.
To w kamienicy przy ul. Mrozka 15, w mieszkaniu na pierwszym piętrze, policjanci z Zabrza znaleźli martwe, dwumiesięczne niemowlę. Chłopczyk był siny, a na jego ciele widać było ślady pobicia.
- Dziecko miało zasinienia i zadrapania na ciele, które mogą sugerować, że było maltretowane i bite - mówi asp. szt. Marek Wypych, rzecznik zabrzańskiej policji. - To sekcja zwłok wykaże jednak przyczynę jego śmierci - podkreśla Wypych.
Jak się okazało, chłopczyk był pod opieką 29-letniego Daniela, jego ojca. Tyle że ten zamiast się dzieckiem zajmować, pił z kolegą. W chwili zatrzymania mężczyzna był kompletnie pijany. Wydmuchał 2,5 promila. Matka dziecka w tym czasie była na uczelni.
W sobotę o godz. 14.30 wróciła do domu z zajęć w Katowicach. W mieszkaniu z przerażeniem odkryła, że synek nie oddycha, jest siny i poraniony. Natychmiast wezwała pogotowie. Pijany Daniel wybiegł z domu.
- Biegł, jakby go diabeł gonił. Wpadł do bramy, płakał i powtarzał: "Mój mały nie żyje"- opowiada pani Żaneta, sąsiadka Daniela i Anny. - Mówił, że go oskarżą o zabójstwo synka - dodaje kobieta. Sama nie wierzy, że Daniel, choć recydywista, mógłby skrzywdzić dziecko.
- To prawda, siedział w więzieniu, ale kochał małego, świata poza nim nie widział, opiekował się nim. Ja go znam od dziecka. To musiał być tragiczny wypadek - mówi poruszona kobieta.
Sąsiedzi z kamienicy przy ul. Mrozka są wstrząśnięci. Emilia Galle bywała w domu Ani i Daniela. Jak opowiada, oboje znają się od około trzech lat. Chcieli mieć dziecko. - Nie mogę uwierzyć, że Daniel zabił Dawidka - załamuje ręce pani Emilia.
Jerzy Szweda, ojciec 15-miesięcznego Oliwiera, też jest poruszony tą tragedią. - Widywałem ich na spacerach z wózkiem. Szok. Jak to się mogło stać? - zastanawia się.
Tylko Anna Koziel nie ma dobrego zdania o Danielu. - Pił zawsze. Nie wiem, co ta kobieta w nim widziała, bo porządna jest, uczy się - mówi.
Jak się dowiedzieliśmy, policja przesłuchała już matkę. 22-latka skorzystała z pomocy psychologa. Zeznania złożył też 30-letni mężczyzna, z którym zatrzymany Daniel w sobotę imprezował. 30-latek miał zeznać, że ojciec nie chciał Dawidka skrzywdzić, tylko... pod wpływem alkoholu kilka razy zachwiał się trzymając niemowlę na ręku i chłopczyk spadł na podłogę.
Jak było naprawdę? Czy Daniel uderzył synka, upuścił, a może przydusił? Na te i wiele innych pytań będą musieli znaleźć odpowiedzi śledczy. - Ojciec dziecka zostanie dzisiaj przesłuchany. Dziś zostanie również wykonana sekcja zwłok - informuje Marek Wypych. Prokurator wystąpi dzisiaj do sądu o tymczasowy areszt dla ojca Dawidka. - Zarzut, jaki zostanie postawiony ojcu, zależy od wyników sekcji zwłok - podkreśla Wypych. Jeśli niemowlę zmarło wskutek pobicia, mężczyźnie zostanie postawiony zarzut pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Grozi za to do 12 lat więzienia.
Bite i katowane
Podobnych tragedii do tej, jaka wydarzyła się Zabrzu jest, niestety, znacznie więcej. Niemal każdego dnia media informują o kolejnych pobiciach noworodków i dzieci w Polsce i w naszym regionie. Niedawno w Częstochowie zapadł wyrok w bulwersującej sprawie 8-letniej Ani. Katowana przez kilka lat przez matkę zastępczą dziewczynka, miała obrażenia głowy i mózgu, powyrywane włosy. Zapadła w śpiączkę i zmarła. Joanna Z. została skazana na 4,5 roku więzienia.
Pod koniec lutego policjanci z Rudy Śląskiej zatrzymali 23-letniego mężczyznę podejrzanego o śmiertelne pobicie sześciomiesięcznej córeczki. Lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach nie zdołali jej uratować.
W Mysłowicach, kilka dni temu, 38-letni mężczyzna pobił pięciomiesięczne niemowlę swojej konkubiny. W Zabrzu, na początku czerwca, przedszkolanki dostrzegły na ciele 5-latka siniaki i rany. Zawiadomiły policję. Okazało się, że chłopczyk był od dłuższego czasu bity przez ojca.
Dwa lata temu w Chorzowie 23-letni ojciec pobił czteromiesięczną córkę, bo... płakała. MAO
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?